Książka nominowana w Małej Edycji Plebiscytu Blogerek LOKOMOTYWA 2024 przez Maję Kupiszewską autorkę bloga Maki w Giverny ( —>>>tutaj możecie przeczytać, co napisała o niej u siebie)

Jak to się stało, że dziewczynka, która tak bardzo chciała zasłużyć na miłość rodziców, udowodnić, że potrafi „trzymać pędzel” i ma talent jak jej ojciec, dziadek i pradziadek – słynni malarze, dwadzieścia lat później znalazła się w prawdziwym dzikim lesie? Wyrosła na odważną kobietę, malującą słowem, autorkę wielu wspaniałych książek i bezkompromisową obrończynię przyrody. Zamieszkała w samym sercu puszczy, w drewnianej leśniczówce bez prądu i bieżącej wody, w otoczeniu zwierząt, które ją bezgranicznie kochały i nie musiała im niczego udowadniać…

Zastanawiam się, kiedy ja sama usłyszałam o niej po raz pierwszy i… nie wiem. Simona Kossak za życia była osobą mało znaną i wcale o popularność nie zabiegała. Mieszkała na odludziu, zajmowała się pracą naukową, obcując na co dzień przede wszystkim ze zwierzętami z puszczy, których życie badała. Jeżeli publikowała, to były to raczej rozprawy naukowe, rzadziej popularnonaukowe. Najbardziej znana z tych ostatnich – „Saga Puszczy Białowieskiej” ukazała się w 2001 roku.
Zainteresowanie jej osobą zaczęło się tak naprawdę dopiero po jej śmierci. Przyczyniły się do niego niewątpliwie trzy jej biografie: książkowa Anny Kamińskiej („Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak) wydana w 2015 roku oraz dwie filmowe – dokumentalna Natalii Korynckiej-Gruz z 2021 roku i zeszłoroczny film fabularny.

Przez dom Simony i Lecha przewinęły się chyba wszystkie zamieszkujące puszczę gatunki zwierząt, z wyjątkiem żubra, wilka, bobra i wydry – napisała Maria Strzelecka. Dlatego opowiada o Simonie przede wszystkim poprzez jej domowników czyli zwierzęta, które razem z nią mieszkały w Dziedzince. Ich lista jest długa: psy Troll i Sabinka, ośliczka Hepcia, kruk Korasek, locha Żabka, łoszaki Pepsi i Kola, rysiczka Agatka i wiele innych większych i mniejszych. Opowieść o nich to nie tylko słowa, ale także ilustracje na których zostały sportretowane, często razem z Simoną.

„Simona” to druga książka biograficzna autorstwa Marii Strzeleckiej – pierwszy był „Nikifor”, również nominowany w Plebiscycie LOKOMOTYWA. Na pierwszy rzut oka zestaw bohaterów może się wydawać nieco zaskakujący. Trudno byłoby znaleźć osoby bardziej od siebie odległe niż niewykształcony i uważany za niepełnosprawnego intelektualnie, za to obdarzony talentem plastycznym Łemko oraz pochodząca z krakowskiej artystycznej rodziny naukowczyni z tytułem profesorskim ale bez zdolności malarskich. A jednak, kiedy poznamy ich życie okazuje się, że tym, co ich łączyło było bezkompromisowe oddanie pasji i potrzeba życia na własnych warunkach.

Bardzo jestem ciekawa – kogo Maria Strzelecka uczyni bohaterem kolejnej biografii? A może to będzie autobiografia? 😉

Antoni Słonimski w swoim „Alfabecie wspomnień”, który pisał już w latach siedemdziesiątych, powracał do swoich odwiedzin w Kossakówce i znajomości z rodziną Kossaków: Wojciech Kossak nie dorównywał malarstwu Juliusza Kossaka, gorszym od Wojciecha był Jerzy. Dumę i honor rodu Kossaków przywróciła i utrwaliła na zawsze piękna poetka o trzech ślicznych nazwiskach Maria z Kossaków Bzowska, Pawlikowska, Jasnorzewska. Pominął w tym wyliczeniu siostrę Marii, pisarkę i satyryczkę Magdalenę Samozwaniec, mimo że się z nią przyjaźnił i że to ona w swoich książkach utrwalała pamięć o rodzinie. Nie wspomniał też o bratanicy Wojciecha, wybitnej pisarce Zofii Kossak-Szczuckiej. Myślę jednak, że bardzo by się zdziwił, gdyby dowiedział się, że po pięćdziesięciu latach najbardziej znaną nosicielką tego nazwiska jest Simona, czarna owca w rodzinie. Ot, taka przewrotność ludzkiej pamięci…
Maria Strzelecka (tekst & ilustr.) „Simona”, wyd.:Libra PL, Rzeszów 2024




















