Gra o spadek

Gra o spadek

Książka nominowana w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA 2022 w kategorii: przekład !!!

Słońce znika za horyzontem na zachodzie (wie to prawie każdy), tymczasem Wieże Zachodzącego Słońca były zwrócone ku wschodowi. Osobliwe !

Wieże Zachodzącego Słońca zwrócone ku wschodowi nie były zresztą wieżami tylko lśniącym, przeszklonym apartamentowcem. Stał on samotnie na brzegu jeziora Michigan, wysoki na cztery piętra. Cztery puste piętra.

Aż tu pewnego dnia (był to akurat czwarty lipca), chłopiec na posyłki o wyjątkowo niepospolitej powierzchowności, objechał całe miasto, by dostarczyć listy adresowane do wybranych przyszłych lokatorów. Pod każdym listem widniał podpis: Barney Northrup.

Chłopiec na posyłki miał sześćdziesiąt dwa lata, a osoba o nazwisku Barney Northrup nie istniała…

„Gra o spadek” to czwarta nominowana w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA książka, do której powstania przyczyniła się Emilia Kiereś i druga (po „Była raz starsza pani” ) jej nominacja za przekład. Ta powieść to nie lada wyzwanie dla tłumacza . Bardzo duże znaczenie w całej intrydze mają gry słowne, kalambury i skojarzenia, często nieprzekładalne i ukryte na przykład w nazwiskach.

„Gra o spadek” to książka dziś trochę oldskulowa, bo powstała ponad 40 lat temu, kiedy życie wyglądało inaczej niż dziś. Jak na swoje czasy też już chyba była taka, czerpiąc z tradycji klasycznego kryminału i książek Agathy Christie. Mamy więc tajemnicę pewnej śmierci, której rozwikłanie jest warunkiem otrzymania tytułowego spadku i coś na kształt zagadki zamkniętego pokoju, którym jest odcięty przez śnieżycę od świata apartamentowiec w Chicago. More a puzzle than a novel – jak napisano o niej w magazynie Kirkus Reviews.

Jest to jednak także książka przewrotna, w której ostatecznie okazuje się, że nic nie jest takie, jak się na początku wydawało i…

Obawiam się, że nie mogę napisać nic więcej, żeby nie popsuć Wam lektury, do której bardzo zachęcam 🙂

P.S. Książka w oryginale (czego wydawnictwo nie odnotowało w stopce redakcyjnej) nosi tytuł „The Westing Game”, podobnie jak jej ekranizacja, która powstała w 1997 roku (i ma alternatywny tytuł „Get a Clue”), ale nie udało mi się znaleźć o niej żądnych informacji poza —>>> tym i —>>> tym

Ellen Raskin „Gra o spadek”, przekł.: Emilia Kiereś, wyd.: Kropka, Warszawa 2022

Śpiący rycerze

Śpiący rycerze

czyli siódma, ostatnia z serii „Siedem szczęśliwych. Baśnie nie dość znane”. O trzech pierwszych i zamyśle, jaki towarzyszy całej, serii pisałam —>>> tutaj, o czwartej i piątej —>>> tutaj, a o szóstej —>>> tutaj

„Śpiący rycerze” to ta z części cyklu „Siedem szczęśliwych. Baśnie nie dość znane”, na którą czekałam z największym zainteresowaniem już od momentu, kiedy ukazały się jego pierwsze tomy. Zastanawiałam się, czy w zamyśle Roksany Jędrzejewskiej – Wróbel ma być to po prostu siedem oddzielnych historii o siedmiu dziewczynkach szukających szczęścia, czy też może ostatnia z nich będzie jakimś zamknięciem i podsumowaniem cyklu ? A jeśli taki jest jej zamiar – to jak to zrobi ? I czy będą to konsekwentnie historie wyłącznie o dziewczynkach ? Odpowiedź na te pytania (a raczej jej zapowiedź 😉 ) można zauważyć już patrząc na okładkę tej części.

Była raz sobie dziewczynka imieniem Ronja, która widziała i czuła więcej. Więcej niż inni, a nawet więcej niż sama sądziła, ze widzi i czuje. A do tego nie umiała udawać, że jest inaczej…

Bohaterka „Śpiących rycerzy” nieprzypadkiem nosi kojarzące się ze Skandynawią imię i również nieprzypadkowo podobna jest z twarzy do Grety Thunberg, ale czytanie tej historii tylko w kontekście tego podobieństwa i kwestii kryzysu klimatycznego byłoby sporym uproszczeniem.

Baśń tę dedykuję wszystkim wrażliwym dziewczynkom i chłopcom, którzy tak jak Ronja czują się bezsilni i samotni…

Bohaterki poprzednich sześciu części mierzyły się z problemami, które dotyczyły tylko ich, wręcz – były w nich, a ich rozwiązanie miało pomóc tylko im samym. Problem, wobec którego staje Ronja dotyczy wszystkich ludzi, całego świata – jednak wbrew pozorom to nie jest historia o zmianach klimatu, które symbolizuje płonące morze. „Śpiący rycerze” to baśń o niebyciu obojętnym, o pokonywaniu własnej bezsilności i o sile, jaką daje wspólnota.

W tym zamykającym cały cykl tomie pojawiają się oprócz Ronji nie tylko wszystkie bohaterki poprzednich części. Znaczącą rolę odgrywają w nim także tytułowi śpiący rycerze, ale wbrew temu, co stereotypowo mogło by nam się kojarzyć z ich płcią i profesją, nie siła i męstwo są ich największą mocą tylko wrażliwość.

„Śpiący rycerze” to opowieść o tym, że świat może zostać uratowany tylko przez dziewczyny, które nie boją się krzyczeć, kiedy dzieje się zło, i przez chłopców, którzy nie boją się płakać nad niegodziwością. Stanie się to jednak tylko wtedy, kiedy będą działać razem. Szczęśliwi możemy być tylko z innymi.

Teraz, kiedy już znamy wszystkie części tej serii, warto przyjrzeć się jej jako całości i docenić to, jak jej strona wizualna autorstwa Marianny Oklejak, współgra z tekstami Roksany Jędrzejewskiej – Wróbel. Każdy z tomów ma swój kolor, widoczny nie tylko na grzbiecie, ale także dominujący w ilustracjach w środku, nadający im ton, bo wynikający z treści tej baśni. Kolejność, w jakiej się te kolory w poszczególnych częściach pojawiają, też nie jest przypadkowa. W otwierającym cykl „Kwiecie paproci” mamy dość oczywistą zieleń zestawioną z trochę dziecinnym różem, a potem robi się coraz poważniej. Kolorystyka tomów odpowiada dorastaniu bohaterek do coraz trudniejszych wyzwań i dorastaniu wraz z nimi czytelniczek tej książki.

„Siedem szczęśliwych. Baśnie nie dość znane” to cykl niezwykle starannie wymyślony, stworzony i wydany – chapeau bas dla wszystkich, którzy się do tego przyczynili !!!

Dziękuję Wydawnictwu Bajka za egzemplarz recenzencki tej książki 🙂

Roksana Jędrzejewska-Wróbel „Śpiący rycerze. Baśń o wspólnocie” („Siedem szczęśliwych. Baśnie nie dość znane”), ilustr.: Marianna Oklejak, wyd.: Bajka, Warszawa 2023

Idea

Idea

Nikt nie wiedział skąd dokładnie pochodziła myśl. Opowiadano potem, że nadleciała wraz ze wschodnim wiatrem, który rozpędził burzowe chmury. Krążyła nad archipelagiem, szukając miejsca, w którym mogłaby odpocząć i zostać najdłużej. Wyspy przykuły jej uwagę, bo w pierwszej chwili wydały jej się bezludne.

Dopiero gdy przyjrzała im się z bliska, spostrzegła, że na każdej z nich mieszka jedno dziecko. Wyspy były oddalone od siebie na tyle, że dzieci widziały linie brzegowe, ale nie siebie nawzajem. Najwyraźniej nie widziały o swoim istnieniu…

„Idea” to książka nieoczywista. Trudno właściwie powiedzieć – o czym jest ? O myśli, która stała się ideą ? O idei, która zmieniła się w marzenie, żeby potem stać się działaniem ?

O tym, że żaden człowiek nie jest samoistną wyspą ? Trochę o tym, ale to jednak nie Hemingway 😉 Nie ma wyraźnej puenty i na pewno nie znajdziemy w niej morału. Więc w sumie – po co w ogóle ją czytać ?

To książka z gatunku: koszmar bibliotekarzy, bo trudno jednoznacznie określić – dla kogo jest ? Do jakiej grupy wiekowej ją przypisać ?

I w dodatku ta dziwna forma – leporello

Przyzwyczajeni jesteśmy, że takie harmonijkowe to są sztywnostronicowe książeczki dla najmłodszych, choć przecież bywały też inne. Wystarczy wspomnieć „Księcia w cukierni” Marka Bieńczyka i Joanny Concejo – książkę równie nieoczywistą ja ta i w dodatku adresowaną do jeszcze starszych czytelników.

Bardzo cieszę się, że Wydawnictwo Widnokrąg odważyło się wydać tę książkę i mam nadzieję, że znajdzie ona odważnych dorosłych, dzięki którym trafi w ręce niedorosłych czytelników. Fakt, że do czytania tam jest zdecydowanie mniej niż w powieści, którą można nabyć za porównywalną cenę, ale myśli się potem o niej długo. Ten tekst, te ilustracje i ta forma pobudzają do tego. Powodują, że otwierają się rozmaite klapki w mózgu i nagle wędrujemy myślami gdzieś, dokąd nie zaprowadziłaby nas inna, bardziej konwencjonalna książka.

Spróbujcie – naprawdę warto !!!

Dziękuję Wydawnictwu Widnokrąg za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego 🙂

Anna Paszkiewicz (tekst), Kasia Walentynowicz (ilustr.) „Idea”, wyd.: Widnokrąg, Piaseczno 2023

Mazurek Dąbrowskiego. Nasz hymn narodowy

Mazurek Dąbrowskiego. Nasz hymn narodowy

Kilka lat temu nakładem Wydawnictwa Bajka ukazały się dwie książki: „Orzeł Biały. Znak państwa i narodu” Alfreda Znamierowskiego i „Mazurek Dąbrowskiego. Nasz hymn narodowy” Małgorzaty Strzałkowskiej. Pierwsza z nich od dawna stoi na półkach Małego Pokoju z Książkami ( —>>> tutaj ), a o drugiej zdecydowałam się napisać teraz, bo właśnie ukazało się jej wznowienie.

Od wydania pierwszego odróżniają ją dwie rzeczy – brak płóciennego grzbietu oraz kody QR, które pojawiły się w tekście. Dzięki nim można wysłuchać kilku wersji naszego hymnu – w wykonaniu orkiestrowym oraz chóru.

Wydawać by się mogło, że co jak co, ale hymn Polski to pieśń, której znajomość wszyscy powinniśmy wynieść ze szkoły… Niestety, wystarczy posłuchać, jak bywa on śpiewany spontanicznie i nie przez profesjonalistów, żeby przekonać się, że wcale tak nie jest. Kuleje nie tylko warstwa melodyczna, ale także tekst. Póki my żyjemy czy może kiedy ? Czarnecki czy Czarniecki rzucał się przez morze czy może jednak wracał ?

W przedmowie to tej książki Małgorzata Strzałkowska napisała:

Ze znajomością słów hymnu bywa różnie. (…) Ale w naszej świadomości pokutują też i inne błędy. Dotyczą one interpretacji tekstu „Mazurka Dąbrowskiego”. I to były główne powody, dla których podjęłam się napisania tej książki.

Fakt, że pisałam ją ponad rok, budzi zdziwienie. Tak długo ? Przecież hymn znamy wszyscy ! I wszystko o nim wiemy ! A jeśli nawet nie, wystarczy zajrzeć tu i tam. Jednak tak nie jest. Przekonałam się, że wokół „Mazurka Dąbrowskiego” narosło wiele zagadek, mitów i tajemnic…

Książka podzielona jest na dwie części: „Co każdy Polak o hymnie wiedzieć powinien” oraz „Dla wnikliwych”. W tej drugiej znajdziemy także dwie nieużywane obecnie zwrotki, kalendarium oraz rozdział poświęcony innym utworom, które w historii pełniły rolę polskiego hymnu narodowego. Towarzyszą im (oprócz zdjęć i reprodukcji artefaktów z epoki) ilustracje Adama Pękalskiego – jak zawsze doskonale wpisane w realia czasów, które przedstawiają.

Obie te książki – i ta o hymnie, i ta o godle i fladze należą do tych, które nie tylko warto przeczytać, ale także mieć na półce. Nie znamy dnia ani godziny, kiedy może się okazać, że mamy jakieś wątpliwości związane z tym, o czym jest mowa w którejś ze zwrotek (na przykład – z tym Czarnieckim), albo jeśli mielibyśmy problem z wywieszeniem flagi – a wtedy… wystarczy tylko po nie sięgnąć 🙂

Dziękuję Wydawnictwu Bajka za egzemplarz recenzencki tej książki 🙂

Małgorzata Strzałkowska „Mazurek Dąbrowskiego. Nasz hymn narodowy”, ilustr.: Adam Pękalski, wyd.: Bajka, Warszawa 2023

Alfred Znamierowski „Orzeł Biały. Znak państwa i narodu”, wyd.: Bajka, Warszawa 2016