Książka nominowana i NAGRODZONA w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA 2022 w kategorii: tekst !!!
Książka wyróżniona w konkursie Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY w kategorii literackiej !!!

Historie opisane w tej książce wydarzyły się naprawdę, chociaż – jak to z opowieściami bywa – nie są prostym zapisem wydarzeń. Na pewno jednak Drań z książki to mój własny pies: pierwszy w życiu, wyczekany i ukochany. Wierny towarzysz dzieciństwa i powiernik w trudach dorastania. Cierpliwy nauczyciel wrażliwości na psi język i sprawy. To o nim pisałam swoje pierwsze książki, takie jak komiks „O pozycjach jamnika w łóżku”, ofiarowywane rodzinie pod choinkę. Pisząc teraz do Draniu, chciałam choć odrobinę spłacić dług wobec niego. Bo w czasach, gdy było mi źle, pocieszał mnie mądrym spojrzeniem i obecnością. A gdy było mi dobrze, cieszył się całym sobą razem ze mną…

W zeszłym roku w książce „Lotta czyli jak wychować ludzkie stado” Zofia Stanecka opisała swoje życie z aktualnie miłościwie panującą w jej rodzinie Principiessą. Teraz sięgnęła do swoich wspomnień z dzieciństwa, do trudnych lat osiemdziesiątych, kiedy w jej życiu pojawił się pierwszy pies.

Skąd imię Drań ? Z piosenki Kabaretu Starszych Panów „Tanie dranie”. Mój tata i bracia bardzo ją lubili. A skoro oni, to ja również – wpatrzona w nich córka i dużo młodsza siostra. Drań, bo w niewielkim jamniczym ciele dźwigał silny, niezłomny charakter . Szczekał basem, miał na każdy temat własne zdanie, kochał po swojemu i był wszystkim, tylko nie pieskiem salonowym. A że miał empatyczne serce i bardzo go kochaliśmy, nazywaliśmy go najczęściej Draniuszkiem. Bywał również Dranisławem, bo poza charakterem i wrażliwością cechowała go ogromna godność. Był psem, którego nie tylko się kocha, ale też szanuje.
Rodzinna historia Autorki opisana w tej książce ściśle spleciona była z tą pisaną wielką literą. Akcja rozpoczyna się w nocy 12 grudnia 1981 roku, kiedy małą Zosię najpierw budzą hałasy za ścianą i jest przekonana, że to nie pierwsza w jej domu milicyjna rewizja: Funkcjonariusze szukali dowodów na to, że moja rodzina konspiruje przeciwko władzom: nielegalnie drukowanych gazet, wydawanych za granicą i zakazanych w kraju książek … Zawsze wpadali bez zapowiedzi, hałasowali, tupali, wyrzucali ubrania z szaf i książki z półek na podłogę, deptali, niszczyli i niemal za każdym razem zabierali ze sobą kolejną maszynę do pisania. Nigdy ich nie oddawali. Po ich wyjściu w mieszkaniu zostawał zapach strachu i okropny bałagan. Tym razem jednak było inaczej – okazało się, że milicja zabrała Tatę, a w kraju został wprowadzony stan wojenny. Jednak o tym, co to ma wspólnego z psem nie zdradzę, musicie sami o tym przeczytać…

W tej książce wielka Historia jest tylko tłem dla tego, co zawarte zostało w jej tytule – życia z psem od pierwszego spotkania, kiedy to maleńki szczeniaczek sam wybrał sobie właścicielkę, do końca, którego Zofia Stanecka nie dopowiada. Jest w niej wiele momentów śmiesznych (choć wtedy, kiedy się to przydarzało zapewne nikomu do śmiechu nie było), są chwile wzruszające i są poruszające (jak te, kiedy Autorka bardzo oględnie dotyka problemu alkoholizmu Ojca). Jest w tej historii wielka miłość i tęsknota, jest wdzięczność, za rolę, jaką Drań odegrał w jej życiu i jest też ogromny szacunek. Bo chociaż jamnik to stworzenie, które wygląda dość pociesznie i może wzbudzać śmiech oraz skłaniać do traktowania protekcjonalnego, należy pamiętać, że Jamnik to osoba o zdecydowanych poglądach i silnym poczuciu własnej wartości, więc potrzebuje poważnego traktowania.

Podobnie jak w książce o Lotcie, także w tej za stronę wizualną odpowiadała Marianna Sztyma. Tym razem nie mogła portretować z natury, ale na podstawie rodzinnych zdjęć Autorki znakomicie oddała jamniczą naturę bohatera oraz nastrój tej opowieści.
Z pierwszym psem jest jak z pierwszą miłością: nigdy się go nie zapomina – napisała Zofia Stanecka. Miałam szczęście, bo mój pierwszy pies był prawdziwym przyjacielem, zgranym ze mną, pasującym do mnie jak łupinka do orzecha. Nikt nigdy go nie zastąpił i przez wiele lat nie mógł się z nim równać. Dopiero Lotta, złocista Principiessa, wypełniła część pustki po Draniu i stała się równie ważna. Lubię myśleć, że ta dwójka zaprzyjaźniłaby się ze sobą. Psy bywają zazdrosne i pilnują hierarchii w stadzie, ale jestem dziwnie spokojna, że ta dwójka znalazłaby wspólny język.
Zofia Stanecka „Drań czyli moje życie z jamnikiem”, ilustr.: Marianna Sztyma, wyd.: Kropka, Warszawa 2022