Bajka o smoku Kryszynce, który zawsze wszystko wiedział najlepiej

Bajka o smoku Kryszynce, który zawsze wszystko wiedział najlepiej

czyli jedno z naszych pierwszych spotkań z twórczością Małgorzaty Strzałkowskiej i jedna z ostatnich książek, które ukazały się w ramach serii Poczytaj mi Mamo. A także – jedna z pierwszych, które stanęły na półkach Małego Pokoju z Książkami – wpis z 7 maja 2006 roku.

niestety nie udało mi się znaleźć naszego egzemplarza, więc pożyczyłam skan okładki ze strony lubimyczytać.pl

Na książeczkach z serii „Poczytaj mi Mamo” wychowała się pewnie większość obecnych rodziców (tych trochę starszych 😉 ), a być może także i część dziadków (tych trochę młodszych 😉 ). Ja oczywiście też. Moja Mama wspomina, że nazywałam te książeczki: Poczytaj mi Mamo, a jak nie ma Mamy – poczytaj mi Tato 😉 Później przestały wychodzić (chyba w latach osiemdziesiątych), a nowa odsłona tej serii ukazała się, kiedy Najmłodsza z moich córek była akurat w odpowiednim do niej wieku. Zaczęłam więc kupować wszystko, jak leci, ale nie wszystkie książeczki znalazły uznanie w jej oczach. Kilka było mniej trafionych, natomiast smok Kruszynka od początku był naszym ulubieńcem.

Nie bądź taki Kruszynka ! – to słowa, które można usłyszeć w naszym domu, kiedy któraś z dziewczyn upiera się przy zachowaniach niezbyt mądrych (żeby nie powiedzieć – głupich), a ostrzeżenia kwituje czymś w rodzaju E, tam ! Tak właśnie postępował tytułowy smok z tej bajeczki, kiedy mądre osoby (czytaj – smoki) usiłowały uchronić go przed bezsensownym postępowaniem – na przykład przed zjedzeniem zbyt wielu ciasteczek. Dopiero lekkomyślna wyprawa do Czarnego Lasu, gdzie straszą Niewidzialne Gadające Strachy, nauczyła go, że lepiej jest słuchać rad osób (czytaj – smoków) starszych i mądrzejszych.

Dochodząc do fragmentu opowiadającego, jak Kruszynka poszedł do lasu pełnego straszących Strachów, zawsze zawodziłam potępieńczo (naśladując owe Strachy nader udatnie 😉 ). Najmłodsza złościła się wtedy na mnie i zasłaniała swoje uszy albo moje usta. Kiedy jednak kiedyś przeczytałam tę historię normalnie, nie była zadowolona. Okazało się, że nawet przyjemnie jest się bać takiego oswojonego Stracha pod postacią Mamy. Czytanie dzieciom służy także temu – oswajaniu rozmaitych strachów, które starszą je w codziennym życiu.

„Bajka o smoku Kruszynce” zawiera w sobie morał czytelny dla kilkulatka, ale nie jest obciążona natrętnym moralizatorstwem charakterystycznym dla książeczek mojego dzieciństwa. Ponieważ Małgorzata Strzałkowska dała się już wcześniej poznać jako świetna poetka (napisała m.in. ”Wierszyki łamiące języki”), również w tym opowiadaniu znalazły się różne rymowanki. Straszne Strachy straszą wierszem, a mądre osoby wygłaszają mową wiązaną przestrogi, które łatwo wpadają dzieciom w ucho. Na przykład ta:

Można schrupać trzy ciasteczka ! Więcej – ani kawałeczka! Bo kto sto ich spałaszuje, ten się potem słabo czuje !

To akurat powinny zapamiętać nie tylko dzieci 😉

Małgorzata Strzałkowska „Bajka o smoku Kruszynce, który zawsze wszystko wiedział najlepiej”, ilustr.: Marcin i Filip Bruchalscy, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2003, seria „Poczytaj mi Mamo”

Kraina smoków czyli Smoczy jeździec

Kraina smoków czyli Smoczy jeździec

Edit grudzień 2020: „Smoczy jeżdziec” Cornelii Funke został zekranizowany i książka ukazała się pod nowym, filmowym tytułem i z nową, filmową okładką. Przekład na szczęście pozostał ten sam 🙂

Wpis z 4 grudnia 2007 roku:

„Smoczy jeździec” był trzecią po  ”Atramentowym sercu” i „Królu złodziei” książką Cornelii Funke, która ukazała się w Polsce. Tamte dwie bardzo się spodobały się Najstarszej z córek, więc czekała na nią niecierpliwie. Żeby ją dostać na Mikołajki dwa lata temu, musiałam urządzić niemal polowanie z nagonką, ale udało się ! I tu niestety nastąpiło rozczarowanie 😦 Okazało się, że jest ona adresowana do czytelnika zdecydowanie młodszego, więc nie bardzo przypadła Najstarszej (wówczas trzynastoletniej) do gustu. Za to dwaj znajomi, niespełna dziesięcioletni chłopcy byli nią zachwyceni.

Nauczona tym doświadczeniem zabrałam „Smoczego jeźdźca” na zeszłoroczne wakacje i zaczęłam czytać Najmłodszej – podówczas sześcioipółletniej. Tym razem książka odniosła zasłużony sukces 🙂 Wystarczyło nam czytania na całe dwutygodniowe wczasy – w końcu to ponad 400 stron. Po jakimś czasie wróciłyśmy do niej, a dziś skończyłyśmy czytanie trzecie 🙂

„Smoczy jeździec” to powieść drogi. Razem ze srebrnym smokiem Lungiem, koboldką Siarczynką i chłopcem Benem odbywamy podróż ze Szkocji w Himalaje w poszukiwaniu Skraju Nieba – mitycznej ojczyzny smoków i miejsca, gdzie będą mogły ukryć się przed wszechobecnymi ludźmi. Jest to podróż przez świat, jakiego istnienia nawet się nie domyślamy. Wędrowcy musieli unikać ludzi (gdyby było inaczej pewnie nie dotarliby do celu), za to spotkali wiele baśniowych stworzeń – mniej i bardziej sympatycznych. Bazyliszek, Dżin o Tysiącu Oczu, Wąż morski – to tylko nieliczne z nich (że o gadającym szczurze – kartografie i jego kuzynce pilotce nie wspomnę 😉 ).

„Smoczy jeździec” to opowieść o przyjaźni, lojalności i współpracy. Tylko dzięki nim wędrowcom udało się nie tylko odnaleźć Skraj Nieba, ale również pokonać Parzymorta Złotego – odwiecznego wroga smoków.

Złoto będzie mniej warte niż srebro, gdy powróci Smoczy Jeździec– tak głosiła przepowiednia powtarzana w legendach i tak się stało. – Ale to nie opowieści go pokonały – powiedział Ben.   – Prawda, my to zrobiliśmy – krzyknęła Siarczynka, rozkładając szeroko ramiona. – My wszyscy razem. Koboldy, smoki, człowiek, homunkulus, krasnal i szczur. Niezła z nas mieszanka rozpuszczająca !

Smoczy jeździec” to także opowieść o przeznaczeniu – to co nam jest pisane, wydarzy się, jeśli tylko odważymy się podążyć za jego głosem, nawet gdyby wydawało się to nierozsądne. Jeśli Ben zachowywałby się rozsądnie, to uciekłby ze starego spichrza w którym spotkał Lunga i Siarczynkę, a juz na pewno nie wsiadłby na smoka i nie wyruszył w podróż w nieznane. Gdyby zachował się rozsądnie… nie dowiedziałby się, że jest Smoczym Jeźdźcem, nie zyskałby dozgonnej przyjaźni homunkulusa i nie znalazłby rodziny.

Czasem w życiu warto zaryzykować – ale czy naprawdę było warto, wiedzieć będziemy dopiero wtedy, kiedy to zrobimy 😉

Cornelia Funke „Smoczy jeździec” (ilustrowała Autorka), przekł.: Anna i Miłosz Urban, wyd.: Media Rodzina, Poznań 2005

Cornelia Funke „Kraina smoków” , przekł.: Anna i Miłosz Urban, wyd.: Poradnia K, Warszawa 2020

Tropem smoka – bajeczny przewodnik po magicznym Krakowie

Tropem smoka – bajeczny przewodnik po magicznym Krakowie

Wpis z 28 listopada 2008 roku z aktualizacją na końcu 😉

Wiedza Mariusza Wollnego o Krakowie jest wręcz onieśmielająca. Chętnie pospacerowałabym po tym mieście z takim cicerone 😉 – napisałam tutaj przy okazji pierwszej jego książki, jaką czytaliśmy czyli  ”Kacpra Ryxa”. Moje życzenie spełniło się w początku września. Nie miałam co prawda przyjemności spotkać pana Wollnego osobiście, towarzyszył nam jednak per procura przy pomocy swojej książki. Wycieczkę do Krakowa obiecałam Najmłodszej z córek zaraz po tym, jak przeczytałyśmy  Dżoka”, ale dopiero niedawno udało mi się zrealizować tę obietnicę. Sam pomnik Dżoka to jednak zbyt mało atrakcji, całego Krakowa też nie da się zwiedzić podczas jednego weekendu. Trzeba dokonać wyboru i nie jest to wybór łatwy. Kiedy byłyśmy tam pierwszy raz (jeszcze bez Najmłodszej, tylko z Najstarszą i Środkową), wędrowałyśmy  śladami Babci Brygidy. Tym razem, dzięki przewodnikowi Mariusza Wollnego chodziłyśmy po Krakowie tropiąc smoki.

Okazało sie zresztą, że nawet smoków jest tam za dużo jak na jeden weekend i trochę zostawiłyśmy sobie na następny raz. Panował wtedy niemożebny upał, a poza tym żadne smoki nie byłyby w stanie zastąpić nam naszych krakowskich rytuałów: karmienia gołębi na Rynku, moczenia rąk w naszej ulubionej fontannie na placu Św. Marii Magdaleny, kontemplowania witraży Wyspiańskiego w kościele Franciszkanów i zakupów w Sukiennicach.

Mariusz Wollny nie ogranicza się do smoków i prowadząc swoich czytelników od jednego gada do drugiego, detalicznie opisuje niemal wszystko co jest po drodze. Wydaje się, że nie ma tam domu, którego historii by nie znał i legendy, której by nie wykorzystał – a wszystko, co opisuje, jest bardzo ciekawe. Towarzyszą tym opowieściom szkicowe, architektoniczne ilustracje jego córki – Zuzy.

W tej książce jest materiał na kilka spacerów po Krakowie. Może nawet na kilkanaście, bo nie ogranicza sie tylko do Starego Miasta i Wawelu – swoje miejsce znajdują tam też Kazimierz, Zwierzyniec i Skałka. Między smokami obejrzałyśmy też stópkę królowej Jadwigi – legendę znałyśmy od dawna, ale jakoś nigdy nas nie zaniosło w okolice kościoła Karmelitów .

W Sukiennicach podziwiałyśmy nurz (tak w każdym razie moja Najmłodsza dyslektyczka opisała to do klasowej gazetki 😉 ), którym (jak głosi legenda) jeden z braci – budowniczych Kościoła Mariackiego zabił drugiego. Nabyłyśmy tam też Lajkonika, który zafascynował ją do tego stopnia, że domaga się kolejnych odwiedzin w Krakowie wyłącznie w celu spotkania się z nim. Spodziewajcie się więc nas tam w oktawę Bożego Ciała 😉 I na pewno nie będzie to nasza ostatnia wizyta w smoczym grodzie.

Kraków bowiem możemy co rusz odkrywać na nowo i wciąż znajdować coś interesującego, nawet mieszkając tu całe życie. Ale chyba zdołaliście się już przekonać, że warto odbyć naszą wycieczkę i z pewnością wrócicie, maże nawet nie jeden raz. Starsi i zaopatrzeni w poważniejsze przewodniki. A zatem – do zobaczenia !

Mariusz Wollny „TROPEM SMOKA. Krakowskie legendy, tradycje i ciekawostki. Bajeczny przewodnik po magicznym Krakowie dla dzieci i młodzieży”, ilustr.: Zuza Wollny, wyd.: Fundacja dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2006

„Tropem smoka” w edycji, którą my mamy, jest już niedostępne, ale ten przewodnik został wznowiony przez Wydawnictwo Jama – także w wersji angielsko- i hiszpańskojęzycznej. Można je nabyć (podobnie jak inne książki Mariusza Wollnego) w Składzie Towarów u Kacpra Ryxa.

Dla tych, którzy już ze smoków wyrośli, natomiast dorośli do Kacpra Ryxa – jest przewodnik „Z Kacprem Ryxem po renesansowym Krakowie”, ale zwiedzanie tą ścieżką jest dopiero przede mną 🙂