Wpis z 4 sierpnia 2015 roku:

„Franciszka” przyszła do mnie trochę jak wiersz. – powiedziała Anna Piwkowska w rozmowie z Jerzym Illgiem (Nowe książki 3/2015) – Pojawiła się dziewczynka i domagała się, żebym napisała o niej opowieść. Jest to oczywiście w dużym stopniu proza autobiograficzna, bo mówi o trzynastolatce, która pisze swój pierwszy wiersz i odkrywa pierwsze poetki. Odkrywa, że w poezji jest magia i że doskonałym sposobem na kontaktowanie się ze światem, na tłumaczenie sobie rozmaitych rzeczy, a także może na pocieszenie w trudnych chwilach jest właśnie poezja.
„Franciszka” to książka tyleż urzekająca, co kontrowersyjna – szczególnie w świetle tytułu Książki Roku IBBY, którym została uhonorowana. To książka która albo zachwyci swoją niezwykłą atmosferą, wciągnie i uwiedzie albo… solidnie zdenerwuje 😉
Ja należę raczej do tych pierwszych, mimo że czytając zauważałam także rzeczy, które mogły razić bardziej zdystansowanego czytelnika. Choćby sztuczność sytuacji, która niejako zawiązuje akcję – naprawdę trudno uwierzyć, że oczytana i bywająca w teatrze trzynastolatka, uczennica niezłego gimnazjum, może nie wiedzieć, że także kobiety piszą wiersze ! Nie słyszała nigdy o Marii Konopnickiej, nie czytano jej w dzieciństwie wierszy Wandy Chotomskiej ? Jest tam jeszcze trochę takich mniejszych zgrzytów, z których mnie najbardziej uderzało to, że wszyscy bez wyjątku (także rówieśnicy) zwracają się do bohaterki jej pełnym imieniem i to zawsze w wołaczu. No i taki być może drobiazg, że Babsko mieszka zdecydowanie na Bielanach, a cały czas mówi się o tym miejscu Żoliborz 😉
Mimo wszystko nie żałuję jednak, że sięgnęłam po tę książkę, o której Joanna Olech napisała, że jest o szlachetnych odmieńcach. Jako nastolatka byłam inna niż Franciszka, ale znalazłam w niej prawdę o tym, co się czuje i jak widzi świat w tym wieku – kiedy jest się pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. Kiedy oglądam swoje zdjęcia z tego czasu, nie widzę tam siebie, tylko dziewczynkę, którą kiedyś byłam, a którą teraz nie do końca rozumiem i nie zawsze lubię.
Franciszka nie chciała być Franciszką. W zależności od nastroju – mniej lub bardziej. Owszem, chciała być Anią z Zielonego Wzgórza, Rebeką de Winter albo Scarlett O’Harą. Ale tego dnia, kiedy pogotowie zabrało mamę do szpitala, Franciszka czuła, że nie chce być ani Anią, ani Rebeką, ani Scarlett. Po prostu najbardziej ze wszystkiego na świecie nie chciała być Franciszką.
W tej rozmowie z Jerzym Illgiem Anna Piwkowska powiedziała jeszcze: Franciszka zadaje sobie to najważniejsze pytanie trzynastolatki: kim ostatecznie jestem ? (…) To powieść dedykowana moim rodzicom, bo bardzo dużo jest tam ze mnie trzynastoletniej. A z drugiej strony są tam oczywiście moje uczennice, które zaczynają pisać swoje pierwsze poezje i czasem do mnie z nimi przychodzą. Anna Piwkowska jest nauczycielką polskiego w jednym z warszawskich społecznych gimnazjów i tę szkołę można bez trudu rozpoznać na kartach książki. Autorka podzieliła się z Franciszką także Nieborowem – miejscem, w którym dorastała, które wywarło na nią ogromny wpływ i które kocha. Tę miłość czuje się na kartkach tej książki.
Kiedy (…) Franciszka po raz pierwszy zobaczyła biały pałac z dwiema wysokimi, zielonymi wieżami i czerwony dach kryty gontem, ośnieżony podjazd i dwa kamienne lwy strzegące wejścia do pałacu, poczuła ten sam dreszcz, który towarzyszył jej, gdy spotykała którąś ze swoich kolejnych poetek. Dobrze znała ten dreszcz. Oto znów w jej życiu miało nastąpić wyjątkowe spotkanie. Bo kiedy Franciszka rozejrzała się po ogromnym holu, spojrzała na biało-czarną posadzkę i dębowy stół, kiedy weszła na drugie piętro pałacową klatką schodową do gościnnego pokoju i wyjrzała na ośnieżony park przez trzy okna wychodzące na trzy strony świata, wiedziała, ze ona również pokocha to miejsce…
Zapewne nie trafiłabym na „Franciszkę”, gdyby nie zeszłoroczna nagroda Polskiej Sekcji IBBY, bo dość trudno ją spotkać na półkach księgarni. A nawet gdybym trafiła, to pewnie zniechęciłby mnie do niej krzykliwy (żeby nie powiedzieć – oczowalisty 😉 ) kolor okładki, kojarzący się z używanymi często markerami do podkreślania. Po przeczytaniu uznałam, że i okładka , i ilustracje, które także łączą czarną kreską z markerowymi maziajami, nie pasują do atmosfery tej książki. Trudno mi sobie wyobrazić Franciszkę używającą takich pisaków. Zmieniłam jednak trochę zdanie, kiedy w jednej z recenzji znalazłam taką opinię nastolatki: Po „Franciszkę” sięgnęłam z powodu okładki. Jej jaskrawy kolor szybko przyciągnął moją uwagę, jak się okazało na dłużej. Czyli że to działa właśnie na tych, do których adresowana jest ta książka.
Mam nadzieję, że nastolatki, które sięgną po „Franciszkę” poszukają potem wierszy samej Anny Piwkowskiej, do których ja także wróciłam po wielu latach, a potem trafią być może na jej wspaniałą, wydaną w tym roku książkę „Achmatowa, czyli Rosja”.

I właśnie za tę Achmatową jestem najbardziej wdzięczna Franciszce…
Anna Piwkowska „Franciszka” (seria: małe zeszyty), ilustr.: Emilka Bojańczyk, wyd.: Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2014
Anna Piwkowska „Achmatowa, czyli Rosja” (Biblioteka „Więzi”, tom 308), wyd.: Więź, Kraków 2015