Książka nominowana w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA 2022 w kategorii: Od A do Z
oraz wyróżniona w konkursie Nagroda Magellana

Nazywam się Daniel, mam dwanaście lat i właśnie pierwszy raz lecę samolotem bez rodziców. Dzieciaki w moim wieku jeszcze nie latają same, więc siedzę obok pani, której nigdy wcześniej nie widziałem, a której mama uścisnęła dłoń na lotnisku. Obiecałem dobrze się zachowywać, nie znikać bez słowa i słuchać poleceń…
„Przyjaciel Północy” to przede wszystkim przygodowa książka wakacyjna, ale są to wakacje inne niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Wyjazd do cioci kojarzy nam się z jakimś miejscem, gdzie będzie można się kąpać, opalać, biegać w krótkich spodenkach i bluzkach bez rękawów. Tymczasem po przylocie na miejsce okazuje się, że: Jest koniec czerwca, początek wakacji, a ciocia mówi, że są tylko dwa stopnie na plusie. Trudno się temu dziwić, skoro Daniel przyleciał na Spitsbergen czyli na najbardziej północną na świecie wyspę, gdzie żyją ludzie i niedźwiedzie polarne. Jego ciocia jest Polką, mieszka tam od dawna i pracuje w gazecie, a chłopiec pochodzi z mieszanej polsko – norweskiej rodziny, więc nie ma problemów językowych w kontaktach z mieszkańcami wyspy. Od razu po przylocie Daniel wpada nieomal w sam środek tajemniczej historii kłusowników, którzy na wyspie zabijają niedźwiedzie polarne…

„Przyjaciel Północy” to nie tylko typowa przygodówka – znajdziemy tam sporo wiedzy o Spitsbergenie, przyrodzie i realiach życia na dalekiej Północy. Jej autorka mieszkała na wyspie pięć lat i zna ją doskonale. Udało jej się znakomicie zbilansować wątki przygodowo – kryminalne z przekazywaniem tej wiedzy, więc wychodzi to zupełnie naturalnie, bez przydługich encyklopedycznych wywodów. Opisy przyrody, które na ogół kojarzą się z czymś nudnym, są tu równie fascynujące jak perypetie życie codziennego w warunkach polarnego dnia (przez cały dwutygodniowy pobyt chłopca tam ani na chwilę nie zachodzi słońce) czy historie polarników z przeszłości (nierzadko tragiczne). A rozdział, w którym chłopiec razem ze spotkanym tam badaczem, wypływa na obserwację wielorybów jest po prostu niezapomniany !!!
Bardzo podoba mi się w tej historii relacja Daniela z ciotką, która traktuje go z jednej strony opiekuńczo (w końcu to dwunastolatek, pierwszy raz tak daleko od rodziców i w takich warunkach), ale z drugiej – z szacunkiem, bez nadmiernego infantylizowania, pozostawiając mu odpowiedzialność, którą on może udźwignąć oraz (co najważniejsze !) z humorem.

W tegorocznym Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA ta książka została nominowana w kategorii: Od A do Z. Doceniamy w niej pozycje stworzone szczególnie starannie, w których tekst, ilustracje i sposób, w jaki została wydane, znakomicie się dopełniają, tworząc całość. W „Przyjacielu północy” tekstowi nie tylko ciekawie skonstruowanemu, ale także napisanemu żywym i w tym samym stopniu współczesnym, co ponadczasowym językiem, towarzyszą malarskie ilustracje Mariusza Andryszczyka. Nie, źle napisałam ! One mu nie towarzyszą, tylko go otulają – od pierwszej okładki, przez wysmakowaną wyklejkę, po ilustracje w tekście. Na początku każdego rozdziału spotykamy zwierzę, które w jakiś sposób będzie w nim obecne, a w środku – jakąś scenę z tego, co się w nim wydarzy. Mamy więc tam i niedźwiedzie polarne, i wieloryba, i maskonury, i niesporczaki, i… pewnego rudego kota imieniem Raptus.

Doczytawszy do ostatniej strony, rozstajemy się z bohaterami tej książki bogatsi nie tylko o wiedzę przyrodniczą. Czas, który Daniel i ciocia spędzają razem, uczy chłopca (a przy okazji czytelników tej książki) pokory wobec przyrody i reguł nią rządzących oraz szacunku dla życia.
Każdego. Niezależnie od rozmiaru.
Ilona Wiśniewska „Przyjaciel Północy”, ilustr.: Mariusz Andryszczyk, wyd.: Agora dla dzieci, Warszawa 2022