Iwona Chmielewska otrzymała wczoraj tytuł „Projektantki Roku 2018”, a „Jak ciężko być królem” nagrodę w kategorii ilustracji w konkursie Polish Graphic Design Awards !!!
Z tej okazji przypomnę jej kolejną książkę, o której pisałam 2 listopada 2013 roku:

Gdzieś w Europie, nad wielką rzeką Wisłą wznosi się bardzo stare miasto. Jego historia jest długa i zawiła, niepodobna do historii innych miast, ale ludzie tu żyjący mają takie same marzenia, zmartwienia i radości jak ludzie na całym świecie.
Na czworokątnym rynku w środku miasta stoi ogromny ratusz zbudowany sześćset lat temu. Nad ratuszem góruje czworokątna wieża z czterema tarczami zegara zwróconymi w cztery strony świata. Zegar ten, złocąc się w świetle słońca i księżyca, wskazuje czas ludziom żyjącym tu dziś, tak samo jak wskazywał przed wiekami.
„Cztery strony czasu” to książka mocno osadzona w realiach geograficznych i historycznych Torunia, ale równocześnie uniwersalna.
Kiedy uczymy się historii skupiamy się na wydarzeniach politycznych, wojnach, rewolucjach, odkryciach, wynalazkach czy życiu wielkich ludzi, którzy swą działalnością zmieniali świat. Tymczasem miedzy tymi ważnymi datami toczyło się, toczy i toczyć będzie normalne, codzienne życie normalnych, zwykłych ludzi. Nie tylko w Toruniu, ale w każdym miejscu na świcie, także w Korei, gdzie ta książka ukazała sie najpierw.
Polacy, Niemcy, Żydzi mieszkający przy rynku od wieków otwierają kluczami drzwi, przynoszą zakupy, myją naczynia, czeszą włosy, siadają do stołu, przytulają dzieci, chorują, ziewają, przyszywają guziki, czytają książki, rozmyślają o przyszłości… Robią codziennie wszystko to, co zwykle robią ludzie – teraz i pięćset lat temu.
Począwszy o roku 1500, co 100 lat zaglądamy do tych samych czterech okien po czterech stronach toruńskiego rynku. Za każdym razem jest inna pora roku i inna pora dnia, zmieniają się stroje i wygląd pokoi, ale to, co najważniejsze, pozostaje niezmienne. Ludzie kochają się, tęsknią do siebie, troszczą się o dzieci – i te małe, i te duże, myślą z nadzieją o tym, co nastąpi i wspominają tych, których już nie ma…
Oczy mieszkańców rynku – niebieskie, piwne, zielone, wesołe lub pełne łez, młode i stare, piękne i nijakie, od wieków coś łączy: patrzą przez te same okna swoich mieszkań na wielki pozłacany zegar, który co dzień, z każdej z czterech stron pokazuje te same godziny.
Też sam czas jednym ucieka za szybko, dla drugich wlecze się nieznośnie. Ta sama godzina dla jednych jest godziną narodzin, a innym przynosi śmierć. Jedni spieszą się, aby zdążyć na ważne spotkanie, które przesądzi o całym ich życiu, inni muszą o tej godzinie wyjąć ciasto z pieca, żeby się nie spaliło, a dla jeszcze innych ta sama godzina minie niezauważenie.
To kolejna, po „Pamiętniku Blumki” książka Iwony Chmielewskiej, która w fantastyczny sposób dotyka spraw pozornie nieopisywalnych. I kolejna, która zachwyca wizualnie – od stylowej okładki przez kipiące życiem kolażowe ilustracje wewnątrz, aż po kod kreskowy starannie wkomponowany w jej plecy 😉
Nie wiadomo, co zdarzy się w mieście przez następnych sto.. dwieście… trzysta lat… Jednak pewne jest to, że latem będzie mocno grzało słońce, zimą będzie padał śnieg, drzewa będą żółkły jesienią i kwitły wiosną…
Czas będzie mijał bezpowrotnie. Dzieci, które urodzą się w domach przy rynku, po latach staną się prababciami, po stu latach ktoś je już tylko wspomni, a po stu następnych ten ktoś będzie wspominany jako pradziadek. Do mieszkań wprowadzą się nowi ludzie, a pamięć o tych, którzy setki lat temu wchodzili przez te same drzwi i wyglądali przez te same okna, minie bezpowrotnie.
„Cztery strony czasu” to książka, która znakomicie wpisuje się w atmosferę wczorajszych Zaduszek. Uświadamia nam, że jesteśmy tylko ogniwem w długim łańcuchu pokoleń – przed nami było ich wiele i po nas nastąpią kolejne…
Zapalałam dziś z moimi córkami znicze na grobach ich pradziadków i prapradziadków, a przy okazji na grobach rozmaitych innych osób z naszej rodziny – zmarłych nierzadko na długo przed moim narodzeniem. Jak co roku starałam się im opowiedzieć o tych ludziach jak najwięcej, ale sama wiem tyle, co z opowiadań innych, więc niewiele. Wiemy jak się nazywali, jakie pokrewieństwo nas łączy, czym zajmowali, kiedy zmarli, ale poza tym ? Jacy byli ? Co ich cieszyło, co lubili jeść, a czego nie znosili robić ?
Oni nawet nie przeczuwali naszego obecnego istnienia, tak jak my nie wiemy, kto za kolejne sto lat stanie nad naszymi grobami i w jakim świecie będzie żył…
Iwona Chmielewska (tekst & ilustr.) „Cztery strony czasu”, wyd.: Media Rodzina, Poznań 2013
Edit: Iwona Chmielewska została nominowana do Nagrody ALMA – Astrid Lindgren Memorial Award – gratulacje !!!