Mama Mu

Mama Mu

Przeczytałam niedawno gdzieś w sieci informację o krowie, która weszła na dach budynku i o akcji strażaków, żeby ją stamtąd sprowadzić. Od razu pomyślałam sobie, że to jest historia, która bardzo pasuje do Mamy Mu 🙂

Książki o niej to cykl, który można czytać w dowolnej kolejności. Nie trzeba znać pozostałych, żeby się przy nich świetnie bawić. Muszę jednak równocześnie przyznać, że powtarzalność schematu, na którym zbudowana jest akcja, staje się po jakimś czasie nużąca. A może po prostu Najmłodsza, z którą te książki czytałam, zbyt szybko (jak na tempo ich ukazywania się) wyrosła z nich ? Wydawnictwo Zakamarki wydało do dziś 11 części tego cyklu (plus kolorowanka). Te z nich, które zawierają pojedyncze historie, mają naszym zdaniem najlepszą proporcję tekstu i ilustracji.

Wpis z 24 listopada 2007 roku:

Zakochałam się….

… w krowie. 😉

I nie ma w tym nic dziwnego. Przeczytajcie te książki – wtedy zrozumiecie, że Mamy Mu nie można nie kochać.

Był ciepły letni dzień. Słońce świeciło, ptaki ćwierkały, muchy bzyczały. Wszystkie krowy pasły się na pastwisku. Wszystkie oprócz Mamy Mu… Mama Mu nie robi tego, co wszystkie krowy, bo ona nie jest taka, jak wszystkie krowy. 

Krowy chodzą tylko i się pasą. Jeszcze leżą, żują i gapia się przed siebie. I jeszcze są dojone. I to im wystarcza. 

Mamie Mu nie wystarcza – ona jest Zaprzeczającą Stereotypom Krową – Hedonistką 😉 Chce spróbować najrozmaitszych przyjemności i zupełnie nie trafia do niej argument: Jesteś krową, Mamo Mu. Owszem, dziwną, ale krową. Krowy. Się. Nie. Huśtają.

Bo niby dlaczego nie ?

Równocześnie Mama Mu nie udaje kogoś, kim nie jest. Wygląda jak zwykła Krasula. Nie naśladuje człowieka, nie nosi ludzkich ubrań jak bohaterowie Beatrix Potter. Chodzi na czterech nogach i ma pokaźne wymiona. Jest krową. W dodatku – krową pozbawioną kompleksów i w pełni akceptującą swój wygląd (Wcale nie jestem za gruba, Panie Wrono. To drzewo jest za chude. – za ten tekst kocham ją najbardziej 😉 )

Wbrew tytułowi te książki mają dwójkę bohaterów. Zgodnie ze sprawdzoną w show-businessie już od czasów Flipa i Flapa zasadą łączenia przeciwieństw – Dużej, Wyluzowanej Hedonistce towarzyszy Mały, Nadaktywny Nerwus. Czyli Pan Wrona. Gadatliwy, ruchliwy samochwała – w dodatku spętany konwenansami. Krowy się nie hustają… krowy nie jeżdża na sankach… ble, ble, ble… Jego opór przegrywa jednak z siłą spokoju Mamy Mu i w efekcie Pan Wrona bawi się nie gorzej niż ona, a w ferworze zabawy potrafi nawet zapomnieć, że umie latać 😉

Kiedy czytamy te książeczki z Najmłodszą, zaśmiewamy się obie, mimo że przecież dobrze je już znamy. Często powód naszej radości kryje się nie w tekście, ale znajduje się na obrazku i wtedy ona przerywa mi okrzykiem „Widzisz ?”. Kreskę Svena Nordqvista znałyśmy wcześniej z książek o Petsonie i jego kotku Findusie. Tamte ilustracje były (moim zdaniem) po prostu dobre, te – są fantastyczne. Tyle się na nich dzieje rzeczy, których w tekście nie znajdziemy, że można je długo oglądać. Mnogość szczegółów – od krowich placków na pastwisku, z którego Mama Mu daje nogę, żeby się pohuśtać, przez jedyną w swoim rodzaju pantomimę Pana Wrony, kiedy już się usiłuje huśtać, po opad szczęki sikorek przysłuchujących się jego samochwalstwu w temacie saneczkowania. Szczególnie zachwyca mnie strona, na której tekst składa się z czterech linijek: Pan Wrona skradał się za krzakami. Czaił się za kamieniami. Skakał z drzewa na drzewo i chował się w gałęziach. Przyjrzyjcie się uważnie Panu W. w tej akcji. James Bond wysiada 😉

Gdy się jest krową, nie można wciąż tylko żuć trawy i gapić się przed siebie. Gdy się jest człowiekiem – też. Mama Mu nie tylko uczy nas odwagi w przełamywaniu stereotypów, ale pokazuje też jaką radością mogą być najprostsze rzeczy. Ot, na przykład– deska i sznurek, a ile frajdy !!! 

Jujja Wieslander i Tomas Wieslander „Mama Mu na huśtawce”,przekł.: Michał Wronek – Piotrowski, ilustr.: Sven Nordqvist, wyd.: Zakamarki, Poznań 2007

Jujja Wieslander i Tomas Wieslander „Mama Mu na sankach”, przekł.: Michał Wronek – Piotrowski, ilustr.: Sven Nordqvist, wyd.: Zakamarki, Poznań 2007

Wpis z 30 maja 2008 roku:

Jutro są moje urodziny, więc sama zrobiłam sobie prezent – kolejną książkę  o mojej ukochanej Mamie Mu. Najmłodsza co prawda twierdzi, że to jest książka dla niej, ale tylko jej się tak wydaje.

Jest taka wiosenna ze swoją żółtą okładką z zawilcami i jest moja.

Moja.

I jeszcze raz moja 😉

W kwestii tytułowej bohaterki niewiele mogę dodać do tego, co napisałam o niej poprzednio – tym razem pozostaje ona zdecydowanie w cieniu swojego przyjaciela. Ta książka powinna właściwie nosić tytuł „Pan Wrona sprząta”. Dokładniej rzecz ujmując – twierdzi, że sprząta, ale robi to w sposób daleki od przyjętych zasad, a skutki są… Możecie się sami domyślić.

Ta maniaczka od porządków z programu „Perfekcyjna pani domu” (Anthea – dobrze pamiętam ???) chyba by na ten widok zrezygnowała ze swojej misji. Ja natomiast czuję, że łączy mnie z nim pokrewieństwo dusz. Na widok koszmarnego bałaganu też najchętniej zgasiłabym światło 😉

Jujja Wieslander i Tomas Wieslander „Mama Mu sprząta”, ilustr.: Sven Nordqvist, przekł.: Michał Wronek – Piątkowski, wyd.: Zakamarki, Poznań 2008

Wpis z 17 października 2008 roku:

Jesień, złota jesień… Taka, co to sypie nam na głowę liście złote i brązowe…

Jednych ten czas nastraja melancholijnie, innych – pobudza do działania. Mama Mu zdecydowanie należy do tych drugich i dlatego, zamiast wpadać w jesienna melancholię, poczuła wolę bożą, żeby zbudować ni mniej nie więcej tylko domek na drzewie.

Ktoś się dziwi ? Że niby krowy nie chodzą po drzewach ? Pan Wronateż jej to mówił, ale dlaczego Mama Mu miałaby się tym przejmować ?

To już czwarta książka o Mamie Mu i w ten sposób mamy po jednej na każdą porę roku.  „Mama Mu na huśtawce” była letnia,  „Mama Mu na sankach” – zimowa,  ”Mama Mu sprząta” – wiosenna, a ta jest jesienna.

To już czwarta książka o Mamie Mu i wszystko w niej przebiega według tego samego schematu co w poprzednich. Mama Mu swoje, a Pan Wrona swoje. Jak w tym dialogu:

– Nadstaw uszu i powtarzaj za mną. Krowy. Nie. Budują. Domków. Teraz powtórz.

– No to idę po młotek i gwoździe.

Mimo to za każdym razem bawimy się przy nich świetnie. Chociaż muszę zaznaczyć, że wbijanie gwoździ w drzewa jednak budzi mój zdecydowany opór…

… ale Mamie Mu nie takie rzeczy jestem w stanie wybaczyć 😉

Jujja Wieslander, Tomas Wieslander „Mama Mu buduje”,przekł.: Michał Wronek – Piotrowski, ilustr.: Sven Nordqvist, wyd.: Zakamarki, Poznań 2008

Wpis z 12 maja 2012 roku:

Mama Mu czyta ????

Pan Wrona osunął się na ziemię.

Czemu Ty nie możesz robić jakichś zwykłych rzeczy ? – spytał żałosnym tonem. – Pojeździłabyś sobie na rowerze czy nawet wdrapała się na drzewo, cokolwiek.

– Książki są takie fajne, Panie Wrono – odparła Mama Mu. – Jak się umie czytać, to można się dowiedzieć niemal wszystkiego.

„Mama Mu czyta” to już szósta wydana pojedynczo historia o mojej ukochanej krowie. Zeszłoroczny zbiór „Mama Mu na rowerze” najpierw rozbudził moje nadzieje (w końcu – im więcej, tym lepiej), a potem ciut rozczarował. Można powiedzieć, że ilość nie przeszła w jakość 😦

Okazało się przy tej okazji, że na urok i dowcip pierwszych pięciu książeczek, które już znałam, w jednakowym stopniu składał się tekst oraz ilustracje, a tajemnica zawierała się właśnie w ich odpowiednich proporcjach ilościowych. W zbiorku tekst dominował i wyraźnie odczuwało się brak ilustracji. To niestety odbiło się na dowcipie całości. Tutaj wszystko jest jak trzeba 🙂

Co czyta Mama Mu ? Znalazła sobie lekturę najbardziej odpowiednią – książkę o Pippi Pończoszance, a więc postaci równie jak ona niekonwencjonalnej i wymykającej się stereotypom. Aż zaczęłam sobie wyobrażać, jak by wyglądało spotkanie Mamy Mu z Pippi i zastanawiać, co by one razem mogły robić…

A Pan Wrona przekonał się przy tej okazji , że pisanie książek nie jest jego powołaniem… No cóż – ma za to wiele innych zalet 😉

Jujja Wieslander (tekst), Sven Nordqvist (ilustr.) „Mama Mu czyta”, przekł.: Michał Wronek – Piotrowski, wyd.: Zakamarki, Poznań 2012