Potworak i inne ko(s)miczne opowieści

Potworak i inne ko(s)miczne opowieści

To nie jest nowość, tylko (kolejne już) wznowienie. Według tego, co udało mi się znaleźć, ta książka była wydana pierwszy raz w 2006 roku, ale jej tytułowego bohatera można było poznać jeszcze wcześniej. To, co tutaj jest pierwszym rozdziałem, ukazało się w 2004 roku w serii Moje Poczytajki jako „Wakacje Potworaka”. Najmłodsza z moich córek lubiła tę serię, a Potworak należał do jej ulubionych bohaterów.

Istnieje teoria mówiąca, że jeśli nieskończona ilość małp będzie w sposób przypadkowy stukała w klawisze nieskończonej ilości maszyn do pisania, to prędzej czy później któraś napisze „Makbeta”.

A co stanie się, jeśli dwoje nieumiejących pisać dzieci będzie stukać w klawiaturę komputera ? O – takie dzieci są bardzo zdolne a ich paluszki bardzo sprytne… Doświadczenie uczy, że takie paluszki zawsze trafią celnie akurat w ten jedyny przycisk, którego pod żadnym pozorem wciskać nie należy 😉 Takie zdolne dzieci mogą na przykład… umieścić swoje mieszkanie w ofercie kosmicznego biura podróży. I co wtedy ?

Wtedy może się w ich domu zjawić listonosz z paczką zaadresowaną do niejakiego Potworaka, a zawierającą w sobie Potworaka we własnej osobie… – pisałam o tej książce w marcu 2008 roku.

Wydawana przez Naszą Księgarnię w na przełomie tysiącleci (i niestety dosyć krótko) seria Moje Poczytajki stanowiła, można powiedzieć, kontynuację serii Poczytaj mi mamo. Adresowana była do dzieci starszych, zaczynających już czytać samodzielnie. Dla takich właśnie początkujących czytelników znakomicie nadaje się jest również ta, nieco dłuższa, książka.

Na tym etapie ważne jest, aby dziecko (szczególnie takie, któremu te początki idą opornie) miało lektury na tyle interesujące, żeby uznało, że warto jest podjąć wysiłek brnięcia przez te rzędy liter. Te historie takie są ! Wciągające, dowcipne, zaskakujące, a ilustracje dodają im dynamiki. Jeśli macie na stanie początkującego czytelnika, który jeszcze nie miał okazji poznać Potworaka, to nie ma na co czekać. Jest to lektura tyleż ciekawa, co pouczająca, bo można się z niej dowiedzieć nie tylko, z czym wiążą się dwuletnie wakacje kosmity w ludzkim domu, ale także – co to są zarumieńce, poprztykańce, bososzczęki i przymule (te ostatnie koniecznie słone !).

Ponieważ znałam dotychczas tylko wersję ilustrowaną przez Agnieszkę Sadurską, w mojej pamięci Potworak istniał jako stworek z wydatnym nosem czy tez może bardziej trąbą. Ale ten uszaty Daniela de Latour też jest sympatyczny, szybko go polubiłam 🙂

Grzegorz Kasdepke „Wakacje Potworaka” (seria: Moje Poczytajki), ilustr.: Agnieszka Sadurska, wyd.: Nasza Księgarnia, Warszawa 2003

Grzegorz Kasdepke „Potworak i inne ko(s)miczne opowieści”, ilustr.: Daniel de Latour, wyd.: Nasza Księgarnia, Warszawa 2022

Biuro detektywistyczne Lassego i Mai

Biuro detektywistyczne Lassego i Mai

W związku z zamknięciem szkół z powodu zagrożenia koronawirusem pewien pan (spuśćmy zasłonę milczenia na to, jak się nazywa 😉 ) wygłosił dziś kuriozalne słowa: To nie jest czas ferii. Dajmy im gry komputerowe, dajmy im dostęp do Netfliksa, albo książkę w ostateczności. 😉

W ostateczności czy nie – „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” to seria, która wciąga bardziej niż niejedna gra komputerowa. To dzięki niej rozczytała się Najmłodsza z moich córek, a potem całą serię przekazaliśmy jej młodszym siostrom ciotecznym i tam też odniosła zasłużony sukces 🙂

Wpis, który przypominam, pochodzi z 16 marca 2009 roku. Stan wydawniczy na dziś to 26 części cyklu oraz 5 tomów dodatkowych (z zagadkami, łamigłówkami oraz propozycją zabawy w teatr), więc jest co czytać. Kolejność tomów w tej serii nie ma znaczenia, każdy jest oddzielną historią. Jest też co oglądać, bo serię zekranizowano w trzech filmach, ale nie wiem, jak się one mają do kolejnych tomów.

„Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” czyli zakamarkowa seria kryminałów dla dzieci wczesnoszkolnych. Na razie nakładem Wydawnictwa Zakamarki ukazały się dwie części, kolejne dwie są w zapowiedziach wydawnictwa. W Szwecji wydano ich już szesnaście.

Lasse i Maja są najlepszymi przyjaciółmi. Chodzą do tej samej klasy i razem prowadzą biuro detektywistyczne. Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai. Mieści się ono w piwnicy domu Mai. Jest tam wszystko, czego potrzeba do szpiegowania i obserwacji: lornetka, aparat fotograficzny, lusterka, latarki i szkło powiększające. A teraz mają nawet własny komputer.

Lasse i Maja to zwykłe dzieciaki. Nie dysponują żadnymi nadprzyrodzonymi zdolnościami – wystarcza im spostrzegawczość, dociekliwość i logiczne myślenie. No i komputer oczywiście ! Bez Googli teraz ani rusz 😉

Kryminały dla dzieci charakteryzują się na ogól dość prosta intrygą – taką, że czytający je dorośli (i co bystrzejsze dzieci) niemal od pierwszej strony wiedzą doskonale, jakie będzie rozwiązanie. Martinowi Widmarkowi udała się rzecz rzadka. Tajemnice, jakie rozwiązują Lasse i Maja, oczywiste nie są. Mimo to pozostają zrozumiałe dla niespełna dziesięcioletnich czytelników tych książek.

Wciągająca akcja plus fajne ilustracje, plus dobry przekład Barbary Gawryluk równa się interesująca lektura dla początkujących czytelników. A do tego jeszcze dzieci, które okazują się bystrzejsze od dorosłych – bezcenne !!! 😉

P.S. Dla wszystkich, których wciągnęło rozwiązywanie zagadek i chcieliby choć przez chwilę być jak Lasse i Maja – „Brązowa księga. Detektywistyczne łamigłówki Lasego i Mai” pełna zagadek, szyfrów i rebusów. Z nagrodami !!!

Martin Widmark (tekst), Helena Willis (ilustr.) „Tajemnica diamentów”(seria: „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai”), przekł.: Barbara Gawryluk, wyd.: Zakamarki. Poznań 2008

Martin Widmark (tekst), Helena Willis (ilustr.) „Tajemnica hotelu”(seria: „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai” ), przekł.: Barbara Gawryluk, wyd.: Zakamarki. Poznań 2008

Martin Widmark (tekst), Helena Willis (ilustr.) „Brązowa księga. Detektywistyczne łamigłówki Lasego i Mai”, przekł.: Barbara Gawryluk, wyd.: Zakamarki. Poznań 2008

Seria CZYTAM SOBIE

Seria CZYTAM SOBIE

Wpis z lutego 2013 roku, ale z radością widzę, że ta seria Egmontu trwa i rozwija się fantastycznie, także w kierunku historycznym, a niedawno przybył jej czwarty poziom 🙂

Są dzieci, które uczą się czytać w sposób niezauważalny dla otoczenia i nagle zaskakują wszystkich tą umiejętnością. Są też takie, którym to przychodzi z dużym trudem i okupione jest sporym wysiłkiem. I nie zależy to wcale od tego, czy i ile czytano im wcześniej, a nawet, rzec można, wręcz przeciwnie 😉

Moje córki, wszystkie trzy po kolei, należały do dzieci obciążonych dysleksją i (wbrew temu co sobie optymistycznie założyłam planując swoje macierzyństwo 😉 ) czytać uczyły się dość opornie. Okazało się wtedy, że wcale nie pomaga im w tym to, że tak dużo im wcześniej czytałam. Rozziew między wysiłkiem, który musiały włożyć w samodzielne przeczytanie czegokolwiek oraz stopniem (nie)skomplikowania tego tekstu, a tym, do czego w kontaktach z książkami zdążyły się już przyzwyczaić, skutecznie je zniechęcał.

Dziecko typu pierwszego nauczywszy się czytać bezboleśnie dla siebie i najbliższych pochłania najczęściej książki jak leci, nie wybrzydzając szczególnie. Typ drugi potrzebuje lektur specjalnych – takich, które już na pierwszy rzut oka robią wrażenie wartych zachodu. Czyli po prostu ciekawych. Takie były niektóre książki z serii „Moje poczytajki” Naszej Księgarni (niestety porzuconej przez wydawnictwo) i „Ja już czytam” Siedmiorogu – tłumaczone z francuskiego książeczki, z których moje córki najbardziej polubiły chyba tę o „Pani w kostiumie kąpielowym”.

Teraz dołączyła do nich egmontowa seria CZYTAM SOBIE – w porównaniu z tamtymi dużo bardziej rozbudowana i przemyślana. A także, w przeciwieństwie to serii Siedmiorogu, pisana po polsku, co jest ważne, bo czasem trudno jest przełożyć prosty tekst tak, aby w przekładzie brzmiał równie prosto. Wiedzą coś o tym ci, którzy przymierzali siĘ kiedykolwiek do spolszczenia „Kota Prota” Dr.Seussa – książki która oryginalnie zawiera w sobie 200 najprostszych angielskich słów.

Wydawnictwo Egmont zaprosiło do współpracy znakomitych polskich twórców literatury dziecięcej – pisarzy i ilustratorów. Grzegorz Kasdepke, Wojciech Widłak, Zofia Stanecka, Ewa Nowak, Joanna Olech, Małgorzata Strzałkowska, Joanna Rusinek, Jona Jung, Daniel de Latour, Mikołaj Kamler… To jeszcze nie wszyscy, a to dopiero początek serii.

Na razie ukazało się dziewięć książek – po trzy na każdym poziomie: SKŁADAM SŁOWA, SKŁADAM ZDANIA i POŁYKAM STRONY. Poszczególne poziomy różnią się długością i stopniem skomplikowania tekstu, a odróżnić je można bez problemu wysokością stosu książek, na którym siedzi mały czytelnik z logo serii. Książki te tworzą na grzbiecie każdej z nich miły dla oka pasiak, prawie łowicki.

Niezależnie od poziomu, do którego przynależą, wszystkie książki wyposażone są w rozmaite gadżety mające zachęcać małego czytelnika. Są zakładki, naklejki oraz DYPLOM SUKCESU. Ale jest to niestety (że się tak wyrażę) kij, który ma dwa końce, ponieważ czyni to każdą z tych książek jednorazową. Jak napisała w dyskusji na temat tej serii na Forum o książkach dla dzieci Modrooczka: Z punktu widzenia matki wielodzietnej irytują mnie miejsca na notatki, dyplom czytelnika na okładce i naklejki – ja to wszystko muszę sprawiedliwie dzielić na cztery, a często młodsze dzieci dostają po starszych zabazgraną książkę, bo przecież było tam miejsce do pisania. No i z książką z biblioteki też będzie mały problem, bo jak to ? Jest sukces, książka przeczytana, a z dyplomu użytku zrobić nie można… 😦

Na szczęście cena jest dość przystępna, a seria będzie się rozwijać, więc można mieć nadzieję, że każdy jej czytelnik doczeka się choć jednego, tylko swojego egzemplarza.

Poziom 1 – SKŁADAM SŁOWA – 150-200 wyrazów w tekście, krótkie zdania, 23 podstawowe głoski w tekście czytanym, ćwiczenie głoskowania

Było sobie stare miasto.

A co to za ponury budynek ?

No tak, to zamek.

Ma wysokie mury i wiele komnat, ale…

… tylko jednego lokatora.

O, tam stoi ! Kto to jest ?

To słynna zjawa – Ponura Dama.

Ona wyje całymi nocami.

„Sekret ponurego zamku” to połączenie horroru z powieścią sensacyjną o Superbohaterze – oczywiście z happy endem 😉

Nikt nie mógł znaleźć sposobu, aby Ponura Dama przestała wyć całymi nocami – ani Prezydent miasta, ani detektywi, ani magik z cyrku. Dopiero mały Kuba zrozumiał, że wyje ona z nudów i podzielił się z nia swoimi zabawkami

Kuba dostał całusa o Damy i medal od Pana Prezydenta.

Od tej pory zamek i Wesoła Dama to ogromne atrakcje tego miasta.

Wojciech Widłak „Sekret ponurego zamku” (seria: Czytam sobie, poziom 1), ilustr.: Diana Karpowicz, wyd.: Egmont, Warszawa 2012

Poziom 2 – SKŁADAM ZDANIA – 800-900 wyrazów w tekście, dłuższe zdania, także złożone; elementy dialogu, 23 podstawowe głoski oraz „h”, ćwiczenie sylabizowania

O ile książeczki z pierwszego poziomu tej serii (z racji ograniczeń wynikających z jego założeń) jeszcze ciut trącą czytankami z Elementarza, to na poziomie drugim mamy już do czynienia z historiami z prawdziwego zdarzenia.

Tomek i jego kuzynka Ola spędzają wakacje w starym domu swojego wujka Anatola. Przypadkiem znajdują wskazówkę dotyczącą skarbu pirata Arubaby, który kiedyś był właścicielem tego domu. Ale znaleźć skarb nie jest wcale prosto – najpierw kotrzekoba korozkoszyfkorokować koszyfr 😉 a potem jeszcze rozwiązać rebus…

Tekstowi Małgorzaty Strzałkowskiej towarzyszą wypełniające całe strony ilustracje Mikołaja Kamlera, który tak o nich napisał: Już od dawna chciałem zilustrować książkę o piratach. O dalekich, południowych morzach, tajemniczych mapach i zakopanych na bezludnych wyspach przerdzewiałych kufrach ze zrabowanymi bogactwami… W tej opowieści można natknąć się na pirackie skarby, ukryte nie na dalekiej, bezludnej wyspie, tylko całkiem blisko…

Małgorzata Strzałkowska „Skarb Arubaby” (seria: Czytam sobie, poziom 2), ilustr.: Mikołaj Kamler, wyd.: Egmont, Warszawa 2012

Poziom 3 – POŁYKAM STRONY – 2500-2800 wyrazów w tekście, użyte wszystkie głoski, dłuższe i bardziej złożone zdania, alfabetyczny słownik trudnych wyrazów

Muszę wam coś wyznać – lubię rozśmieszać dzieci, ale jeszcze bardziej lubię je… straszyć ! Chciałem napisać książkę, która będzie śmieszna i straszna jednocześnie. Ciekawe, czy mi się to udało. – napisał autor tej książki na skrzydełku jej okładki.

Jest rzeczywiście trochę straszna – można się poczuć nieswojo w atmosferze chłodnego i wietrznego jesiennego wieczoru, z drzewami niepokojąco szumiącymi za oknem.

Czy jest śmieszna ? Dla mnie nie bardzo, ale ja w ogóle mam problem z poczuciem humoru Grzegorza Kasdepke 😉 Natomiast bardzo podoba mi się sposób, w jaki pokazał w tej książce nieproste relacje między rodzeństwem. Starszy brat, który drażni i straszy młodszą siostrę, ale tak nie za bardzo, mówi do niej z czułością Śpij, smarkulo… Młodsza siostra, która trochę się tego boi, ale w sumie lubi to i potrafi przez moment go nienawidzić, aby zaraz poczuć się bezpiecznie… Jakie to prawdziwe – te meandry uczuć siostrzano – braterskich, zrozumiałe tylko dla tych, którzy mają rodzeństwo.

Ilustracje Daniela de Latour są inne niż te, które towarzyszyły poprzednim poziomom. Proste, szkicowe – nie dominują nad tekstem, a jedynie mu towarzyszą, co może dać poczucie obcowania z poważną książką dla dorosłego czytelnika 😉 W tekście co raz pojawiają się słowa nieco trudniejsze i nie używane na co dzień, ale na końcu jest słowniczek, więc można upewnić się co do ich znaczenia.

Książki z tego poziomu wyposażone są także w strony przeznaczone na notatki i to jest jedyna rzecz, która budzi mój opór. Nie rozumiem sensu wychowawczego, jaki miałby towarzyszyć pokazaniu dzieciom, że można, a nawet należy pisać coś w książkach ? Należy, bo skoro jest specjalne miejsce, to jak inaczej ? O ile Dyplom Sukcesu może być w pewnym sensie przechodni i można zapisać tam imiona więcej niż jednego czytelnika książki, to co ma zrobić kolejny właściciel z notatkami poprzednika ?

Grzegorz Kasdepke „Kasztan, tapczan, tralala” (seria: Czytam sobie, poziom 3), ilustr.: Daniel de Latour, wyd.: Egmont, Warszawa 2012

P.S. Na stronie akcji CZYTAM SOBIE jest do pobrania wiele bardzo przydatnych rzeczy – nie tylko dyplomy, odznaki i zakładki do książek, ale też scenariusze zajęć 🙂 Tędy proszę —>> strona akcji CZYTAM SOBIE