Ostatnie przedstawienie panny Esterki

Ostatnie przedstawienie panny Esterki

22 lipca do data, która na osobom wychowanym w PRL kojarzy się z PKWN, świętem, które wtedy obchodzono oraz czekoladami dawniej E. Wedel. Ale dwa lata wcześniej – 22 lipca 1942 roku w getcie warszawskim rozpoczęła się tzw. Wielka Akcja. W ciągu dwóch miesięcy do komór gazowych w Treblince wywieziono ponad 250 tysięcy osób.

Dziś o 18 z Umschlagplatz rusza Marsz Pamięci.

Wpis z 17 lutego 2015 roku:

Udało mi się niedawno odwiedzić wreszcie warszawskie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Pierwsza wizyta pozwala jedynie na ogólną orientację w tym, co można tam zobaczyć, bo tysiąca lat obecności Żydów na ziemiach polskich nie da się ogarnąć w kilka godzin.

Wyszłam stamtąd z zamętem w głowie i postanowieniem, że wrócę niebawem i to nie raz, aby spokojnie pooglądać poszczególne galerie. Tym, co zostało mi w pamięci najmocniej, było oczywiście bajeczne, starannie zrekonstruowane sklepienie synagogi w Gwóźdźcu. Zwróciłam też uwagę, na znajdujący się w gablocie obok yad, który przypomniał mi „Pamiętnik Blumki” Iwony Chmielewskiej oraz na pocztówki, które doktor Korczak ofiarowywał swoim wychowankom jako pamiątki i nagrody. W Domu Sierot jeszcze na Krochmalnej, w spokojnym przedwojennym czasie…

Wyszłam z tego muzeum z jeszcze jednym postanowieniem – że opiszę tutaj „Ostatnie przedstawienie panny Esterki”

GETTO WARSZAWSKIE. Przy południowym murze, tam, gdzie dziś mieści się teatr Lalka, stał niegdyś stary, czteropiętrowy gmach. Podczas II wojny światowej służył on jako siedziba Domu Sierot, który w tych mrocznych czasach dawał schronienie aż dwustu podopiecznym dr. Korczaka.

O tym, co działo się na ulicach i w domu, co dzieci tam widziały, słyszały i o czym myślały, zanim wczesnym rankiem piątego sierpnia 1942 roku do ich drzwi zapukał Anioł Śmierci, opowie Wam dwoje jego mieszkańców: Pan Doktor i jedna z jego wychowanek, dwunastoletnia Genia…

„Ostatnie przedstawienie panny Esterki” to książka, na którą składają się fragmenty pamiętników Janusza Korczaka przeplatające się z napisaną przez Adama Jaromira opowieścią Geni. Dziewczynka opowiada o życiu w Domu Sierot, o innych dzieciach, o ich zajęciach, skarbach, radościach i smutkach. Nie mówi o tym, co działo się poza murami Domu, w getcie – Korczak i jego współpracownicy wkładali wiele wysiłku w to, aby odizolować dzieci od wszystkich koszmarów tam się rozgrywających.

Ilustracje Gabrieli Cichowskiej, niezwykłe kolaże zdjęć, rysunków, gazet, kartek z kalendarza utrzymane są w tonacji szaroburej, bo w takim pozbawionym barw świecie żyli wówczas bohaterowie tej książki. Jedynym żywszym akcentem były przysłane zza muru i troskliwie przez nich podlewane pelargonie.

A tytułowa panna Esterka ?

Estera Winogronówna była wychowawczynią w Domu Sierot, a przed wojną studiowała na wydziale przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego. Uzdolniona tanecznie, marzyła o balecie, a w Domu opiekowała się zespołem tanecznym i organizowała rozmaite wydarzenia teatralne. Niepokaźna, szczupła, małego wzrostu, bardzo mizernej twarzy , w ogromnych okularach w rogowej oprawie, miała bardzo bujne włosy spadające na ramiona, była zawsze zamyślona i smutna – tak ją zapamiętali przyjaciele, których cytuje Joanna Olczak – Ronikier w swojej książce „Korczak. Próba biografii”.

Ona właśnie zaproponowała, aby dzieci wystawiły „Pocztę” Rabindranatha Tagore i była duszą tego przedstawienia. Korczak zgodził się na ten wybór: Może to właśnie ta bajka zdoła nadać temu życiu jakiś sens i przygotować dzieci, do tej długiej, dalekiej i niebezpiecznej podróży…

Przedstawienie, na które zaproszono wielu gości z zewnątrz, odbyło się 18 lipca 1942 roku, a główną rolę, umierającego hinduskiego chłopca Amala zagrał Abramek. Na zaproszeniu znalazły się słowa poety Władysława Szlengela:

Coś więcej niż tekst – bo nastrój;

Coś więcej niż emocja – bo przeżycie;

Coś więcej niż aktorzy – bo dzieci...

22 lipca rozpoczęła się w getcie wielka akcja likwidacyjna.

5 sierpnia Aniol Śmierci zapukał do drzwi Domu Sierot.

Panny Esterki nie było wtedy z dziećmi – kilka dni wcześniej aresztowano ją w ulicznej łapance i zabrano na Umschlagplatz. Doktorowi Korczakowi nie udało się wywalczyć jej zwolnienia. W swoim pamiętniku zapisał: Dała nam „Pocztę” na to chwilowe pożegnanie. Jeśli nie wróciła tu i teraz, to spotkamy się później gdzie indziej. Mam pewność, że innym przez ten czas służyć będzie tak, jak dobro dawała i przynosiła pożytek.

Adam Jaromir (tekst), Gabriela Cichowska (ilustr.) „Ostatnie przedstawienie panny Esterki. Opowieść z getta warszawskiego”, wyd.: Media Rodzina, Poznań 2014

Pamiętnik Blumki

Pamiętnik Blumki

Dziś ostatnia (na razie !) z książek Iwony Chmielewskiej, która wraca na półki Małego Pokoju. Wpis z 20 października 2012 roku:

Kiedy byłam jeszcze w szkole podstawowej, nasza drużyna harcerska przyjmowała imię Janusza Korczaka. Z tej okazji został zorganizowany m.in. Konkurs wiedzy o jego życiu. Przeczytałam wtedy książkę Hanny Mortkowicz – Olczakowej, do niedawna główne źródło wiedzy o życiu Starego Doktora. Córka autorki tak tę biografię oceniła po latach: Napisana niedługo po kataklizmie ma ów podniosły ton epitafiów, w których brakuje uczłowieczających konkretów. Dlatego ponad pięćdziesiąt lat później owa córka Joanna Olczak – Ronikier podjęła próbę stworzenia biografii Janusza Korczaka. Biografii w miarę możliwości pełnej – a nawet jeszcze więcej, bo luki w udokumentowanej wiedzy o jego życiu dopełniła tym, co wiemy o życiu jego rówieśników, ludzi z pokolenia, o którym Bogdan Cywiński napisał „Rodowody niepokornych”, Żydów, który próbowali odnaleźć się w polskości nie odrzucając zupełnie swojej żydowskości. Powstała fascynująca książka „Korczak. Próba biografii” i jest to próba ze wszech miar udana. Korczak, którego ukazuje nam autorka nie jest postacią z pomnika, widzimy jego rozterki, wątpliwości, słabości i dzięki temu możemy zobaczyć Człowieka. To oczywiście nie jest książka dla dzieci, ale wspominam o niej w odpowiedzi na pytania o to, co czytam dla siebie.

Pamiętamy o Korczaku – pisarzu, żywa jest też legenda Korczaka – wychowawcy, który nie opuścił swoich wychowanków do końca… *

Tymczasem jego książki niestety nie wytrzymały próby czasu, ich język, poetyka, dojmujący smutek, są dla współczesnych dzieci trudne do przyjęcia. Obawiam się, że nawet piękne ilustracje Marianny Oklejak nie są w stanie reanimować Króla Maciusia – książki, przez którą razem z córką Środkową brnęłyśmy z mozołem. Kajtusia Czarodzieja ja sama w dzieciństwie nie dałam rady przeczytać, z moimi córkami w ogóle nie próbowałam. Paradoksalnie – może szansą dla jego twórczości są przekłady, bo tam (co widzimy chociażby na przykładzie „Księgi dżungli” ) można tchnąć trochę życia w niedzisiejszy język.

Jego legendarna śmierć (przy całym dla niej szacunku) była oczywistą konsekwencją całego życia i trudni sobie wyobrazić, że mógłby podjąć inną decyzję. Pamiętać należy ponadto, że wychowawców, którzy podobnie jak Korczak nie opuścili dzieci w tym momencie było wielu – razem z Domem Sierot na Umschlagplaz poszła też Stefania Wilczyńska, która również całe życie poświęciła temu domowi, poszli też inni wychowawcy. Były też w getcie inne sierocińce. Marek Edelman w książce „I była miłość w getcie” pisze m.in. O Hendusi Himmelfarb, która też nie zostawiła dzieci mimo że miała szansę się uratować.

„Śmierć nie jest trudna – znacznie trudniejsze jest życie”, pisał kiedyś na początku swojej drogi. Męstwo jego życia zostało zepchnięte w cień przez męstwo śmierci. A przecież wyboru dokonał znacznie wcześniej. (…) Na pewno tam gdzieś w górze boleśnie uraża go fakt, że wierność dzieciom w chwili ostatecznej próby uważana jest za jego główną zasługę. Tak jakby domniemywano, że mógł zaprzeczyć sam sobie, zdradzić na starość sprawę, dla której w młodości zrezygnował z własnej rodziny, kariery naukowej, sławy pisarskiej.*

„Pamiętnik Blumki” pokazuje Korczaka w roli,w której wywarł największy wpływ na nas wszystkich czyli wychowawcy, który zrewolucjonizował wychowanie.

Pan Doktor mówi, że każde dziecko ma prawo, do swoich tajemnic i do swoich marzeń. I że dzieciom należy mówić prawdę.

Pan Doktor jest zdania, że ważniejsze od kar są nagrody, a jeśli dziecko zrobi coś złego, to najlepiej mu przebaczyć i czekać, aż się poprawi. I że nie wolno dzieci do niczego przymuszać.

Pan Doktor uczy nas, że dziewczynki i chłopcy mają równe prawa i mogą robić to samo.

Aż trudno uwierzyć, że jeszcze sto lat temu (czyli raptem trzy pokolenia wstecz) to co dla nas jest oczywiste, wywoływało zdziwienie, niedowierzanie, opór.

„Pamiętnik Blumki” to książka, która uświadamia nam również, że na ów mityczny Dom Sierot składało się wiele indywidualności, że każde z tych dzieci miało imię, twarz, zainteresowania. Ktoś był ciągle głodny i lubił nawet tran, ktoś lubił czytać i umiał pięknie opowiadać, inny był świetnym stolarzem, a jeszcze inny szył najlepiej ze wszystkich… Niewiele o nich wiemy, nie wiemy nawet czy naprawdę była jakaś Blumka, która pisała pamiętnik. Ale dzięki Iwonie Chmielewskiej możemy sobie wyobrazić, że była, a kolaże, które towarzyszą ascetycznemu tekstowi przybliżają nam życie, jakie mogło być udziałem ich wszystkich.

Stalówka jej pióra zamienia się pod koniec książki w yad, metalową rękę z palcem wskazującym, której używa się w synagogach by nie dotykać czytanych świętych tekstów. Nie dotykam tego co stało się potem, nie potrafię. Ale cieszę się, że mogłam przywołać szczęśliwy choć często trudny czas sprzed wojny.
Bo w książce można zakochane dzieci umieścić na huśtawce, by zostały na zawsze w tej chwili radości, a na uszach roześmianego Doktora na zawsze zawiesić czereśnie –
napisała autorka na stronie wydawnictwa.

Format tej książki, stosunek ilości tekstu i ilustracji mogą sugerować, że jest ona przeznaczona dla dzieci kilkuletnich – nic bardziej mylnego ! Według mnie „Pamiętnik Blumki” to znakomity wstęp do rozmowy z dziećmi wczesnoszkolnymi – każde zdanie, każdy element ilustracji może być jej początkiem, możliwości są nieograniczone. Bo pamiętnik jest po to, żeby nie zapomnieć…

Iwona Chmielewska (tekst & ilustr.) „Pamiętnik Blumki”, wyd.: Media Rodzina, Poznań 2011

*Joanna Olczak – Ronikier „Korczak. Próba biografii” (seria: Fortuna i Fatum), wyd.: WAB, Warszawa 2011

Edit: Iwona Chmielewska została nominowana do Nagrody ALMAAstrid Lindgren Memorial Award gratulacje !!!

Jak ciężko być królem

Jak ciężko być królem

Wpis z 21 stycznia 2019 roku:

Iwona Chmielewska odczytuje współcześnie „Króla Maciusia pierwszego” – książkę Janusza Korczaka, która powstała niemal sto lat temu. W życiu książki dla dzieci to bardzo długi czas – zmienił się w nim nie tylko świat, w którym żyją jej czytelnicy, ale przede wszystkim sposób narracji i język, jakim autor mówi do nich. Dla dzieci urodzonych w początku nowego wieku i tysiąclecia proza Starego Doktora bywa trudna do czytania, a przecież stawia pytania aktualne także dziś.

To jest częsty problem, jaki mamy z klasyką literatury. W przypadku książek napisanych w obcych językach nowy przekład bywa szansą na ich odmłodzenie, ale co zrobić, jeśli język jest ten sam, tylko nieco anachroniczny ? Od starszych czytelników możemy wymagać, żeby mimo to starali się sprostać wyzwaniu, jakim jest taka książka. Ich kompetencje czytelnicze i wiedza ogólna pozwalają im na to, ale dzieci… ?

Wydaje mi się, że Iwona Chmielewska znalazła rozwiązanie – przełożyła tekst Korczaka na język obrazów i zrobiła to fantastycznie oddając sens tej książki. Jej Maciuś ma twarz małego Henryka Goldszmita z fotografii, która (jak mi się wydaje) towarzyszy wszystkim wydaniom tej książki od pierwszego. Napisał wtedy: Więc kiedy byłem taki, jak na tej fotografii, sam chciałem zrobić to wszystko, co tu napisane. A potem zapomniałem, a teraz jestem już stary…

Mały chłopiec w szkarłatnym ubranku z białym kołnierzykiem, przytłoczony zbyt dużą koroną mierzy się z zadaniem urządzenia kraju tak, aby wszystkim w nim było dobrze. Na ostatniej ilustracji, już zdetronizowany spotyka starego Janusza Korczaka, który wie, że nie jest łatwo naprawić świat…

Książka „Jak ciężko być królem” powstała w związku z wystawą „W Polsce króla Maciusia. 100 – lecie odzyskania niepodległości” w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN (można ją zwiedzać do 1 lipca 2019 roku – naprawdę warto się wybrać !!!). Opowieść o Maciusiu stanowi jej pierwszą część, bramę, która prowadzi zwiedzających do sali, w której dzieci mogą zmierzyć się z problemami rządzenia krajem. To nie jest wystawa historyczna, mimo że na rozstawionych tam tablicach można poczytać o II Rzeczpospolitej, ale to, co tam można przeczytać, adresowane jest raczej do dorosłych towarzyszących dzieciom w zwiedzaniu. Dzięki prostym urządzeniom, takim jak np. zwyczajna waga, rówieśnicy Maciusia mogą przekonać się empirycznie jak trudne jest dzielenie wspólnych finansów i że aby gdzieś dołożyć, trzeba równocześnie z innego miejsca zabrać. Przekonują się też, że jeden głos w jakiejś sprawie może mieć ogromne znaczenie… Jak to określiła w „Tygodniku Powszechnym” Joanna Olech – plac demokratycznych zabaw, miniaturowa republika dzieci.

„Jak ciężko być królem” to książka dopracowana i domyślana w każdym calu, od okładki i jej wyklejki, przez dobór cytatów z książki Korczaka (dokonany przez kuratorki wystawy w POLIN) i oczywiście ilustracje. W przypadku książek Iwony Chmielewskiej to zupełnie nie dziwi – one zawsze takie są.

Janusz Korczak, Iwona Chmielewska „Jak ciężko być królem”, Wydawnictwo Wolni i Muzeum Historii Żydów Polski POLIN, Warszawa 2018

Książka nominowana w kategorii OD A DO Z w Plebiscycie Blogerów – Książka dla Niedorosłych – LOKOMOTYWA 2018

Edit: Iwona Chmielewska została nominowana do Nagrody ALMAAstrid Lindgren Memorial Award gratulacje !!!