Na krawędzi

Na krawędzi

Skoro o książkach wakacyjnych mowa, przypomniała mi się ta – opisywałam ją dawno temu, na samym początku istnienia Małego Pokoju z Książkami. Jacqueline Wilson była wówczas ulubioną pisarką Środkowej z moich córek i jej rówieśnic. Teraz, mam wrażenie, jej książki nie cieszą się taką popularnością, a trochę szkoda 🙂

Przy okazji tej książki naszła mnie dziś refleksja o tym, jak szybko biegnie czas – ani się obejrzeliśmy, a nie tylko Najmłodsza zaczęła wyjeżdżać sama, ale w ogóle powstał problem, żeby któraś z naszych córek znalazła czas i ochotę na spędzenie kawałka wakacji z rodzicami 😉

Wpis z 26 czerwca 2006 roku:

Nareszcie wakacje !!! Najstarsza i Środkowa z moich córek szykują się do obozu harcerskiego. Już nie mogą się doczekać – to nie będzie pierwszy taki ich wyjazd, więc dobrze wiedzą, czego się spodziewać. Trochę inaczej wyglądało, kiedy każda z nich wyjeżdżała pierwszy raz – wtedy obawiały się nieco, mimo że jechały w gronie osób dobrze znanych ze szkoły i zbiórek w czasie roku szkolnego.

Timowi, bohaterowi książki „Na krawędzi” było dużo trudniej. Rodzice wysłali go na obóz sportowy wbrew jego woli – on nie jest typem sportowca, najbardziej lubi siedzieć przed telewizorem i komputerem, czytać książki i rozwiązywać łamigłówki. W dodatku bał się pierwszego samodzielnego wyjazdu z domu w obce miejsce, gdzie z obcymi dziećmi miał robić coś, za czym nie przepada. Jego Tata natomiast był w dzieciństwie mistrzem sportów wszelakich (a przynajmniej ON tak mówi 😉 ) i chciałby uformować syna na wzór i podobieństwo swoje.

Tim jechał na obóz pełen obaw, w dodatku bez ukochanego misia Waltera, bo Tata uważał, że zabranie go byłoby dowodem na mięczakowatość syna. Na miejscu przekonał się, że tak naprawdę nic nie jest takie, jak na pierwszy rzut oka wygląda. Ci, którzy robią wrażenie największych twardzieli, przed zaśnięciem przytulają się do ukochanych pluszaków. Najfajniejszym kumplem okazuje się największy grubas i żarłok, a ci na pozór najbardziej fajtłapowaci w sytuacjach trudnych potrafią myśleć logicznie i to właśnie im drużyna zawdzięczała ostateczne zwycięstwo.

Ta nieduża książeczka została (w jednej z dyskusji na forum o książkach dla dzieci) zaliczona do Książek, Które Pomagają Uwierzyć w Siebie. Warto podsunąć ją dziecku, które pierwszy raz wyjeżdża samo i na pewno trochę się boi, choć stara się być dzielne. Nawet dla siedmiolatka nie powinna to być lektura zbyt trudna. Warto również, żeby przeczytali ją rodzice, którzy pierwszy raz wysyłają gdzieś swoje dziecko i też się boją 😉 ) Może łatwiej im będzie zrozumieć jego obawy i potrzebę zabrania ukochanego pluszaka. Nabiorą też może dystansu do płynących od dziecka rozpaczliwych komunikatów: TU JEST OKROPNIE, ZABIERZCIE MNIE STĄD !!!. W dobie telefonów komórkowych łatwiej jest o natychmiastowy kontakt z domem przy najmniejszych problemach, ale też trudniej o dystans do nich. Sama wysyłałam do rodziców takie rozpaczliwe listy (teraz śmieję się, kiedy je czytam), a kiedy przyjechali po mnie, wcale nie chciałam wracać do domu.

Pierwszy wyjazd zawsze jest trudny – i dla dziecka, i dla rodziców. Z każdym kolejnym problemów jest mniej. Kiedy za kilka lat Najmłodsza osiągnie odpowiednią samodzielność, będziemy mogli radośnie zanucić za Kazikiem: Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni – gdy nie ma dzieci w domu, to jesteśmy niegrzeczni 😉

Jacqueline Wilson „Na krawędzi”, przekł.: Ewa Rajewska, ilustr.: Nick Sharratt, wyd.: Media Rodzina, Poznań 2004

3 myśli w temacie “Na krawędzi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s