Wykopalisk blogowych ciąg dalszy czyli kolejna jedna z pierwszych książek opisanych przeze mnie w Małym Pokoju z Książkami – wpis z 15 marca 2006 roku. Po latach skonstatowałam, że w końcu nie napisałam o „Dziecku czarownicy”, mimo że chciałam, ale wtedy jakoś mnie to przerastało. Może teraz, kto wie…

Ta niepozorna książeczka jest niezwykła nie tylko dlatego, że jest książką podwójną, na którą składają się dwie zupełnie różne historie – do czytania od dwóch końców, a każda ze swoją stroną tytułową. Niezwykłe jest w niej również to, że stanowi swoistą klamrę twórczości literackiej Doroty Terakowskiej.
“Babci Brygidy szalona podróż po Krakowie” była jej debiutem literackim. Napisała ją w 1979 roku, kiedy jeszcze ani jej, ani nikomu innemu nie przychodziło do głowy, że będzie w życiu kimś innym niż znakomitą dziennikarką. Pierwsze wydanie ukazało się w 1987 roku (nakładem Krajowej Agencji Wydawniczej) z pięknymi ilustracjami Marii Orłowskiej – Gabryś. Na tych obrazkach Kraków, smutny wówczas i szary jak cała Polska lat osiemdziesiątych, nabrał blasku i urody. Podobnie odbierałam wcześniej ilustracje Jana Marcina Szancera do “Abecadła krakowskiego” Wandy Chotomskiej – kiedy sama pierwszy raz zobaczyłam Kraków, okazał się on dużo mniej atrakcyjny od moich wyobrażeń o nim.

Mimo swojego baśniowego klimatu ta książka jest właściwie normalnym reportażem. Baśniowa jest tu sama Babcia Brygida, która pojawia się w wyobrażni chorego chłopca oraz jej czarodziejska czerwona parasolka, służąca w zależności od potrzeby chwili do latania, czarowania, oświetlania ciemnych schodów i otwierania zamkniętych drzwi. Pojawiają się tam też jedyne w swoim rodzaju krasnoludki w krakowskich czapkach i całkiem miły Smok Wawelski.
Cała ta szalona podróż Babci tkwi jednak mocno w realiach Krakowa. Może wręcz służyć za przewodnik po tym mieście – sprawdziłam to na własnych córkach. Kiedy nie tak dawno wybrałam się do Krakowa z córkami Najstarszą i Środkową, wędrowałyśmy sobie po nim tropami Babci Brygidy. Zaczęłyśmy od Bramy Floriańskiej i naszym pierwszym celem był Hotel “Pod Różą”, gdzie odnalazłyśmy słynny napis (budząc przy okazji spore zdumienie recepcjonistek indagowanych na jego okoliczność). Potem wspięłyśmy się na wieżę Kościoła Mariackiego i tu widzę niewątpliwą zasługę Babci Brygidy, bo normalnie moje córki za żadne skarby świata nie wlazłyby tak wysoko po schodach. Nie dysponowałyśmy magiczną parasolką i w dół też trzeba było zejść schodami, co okazało się być trudniejsze niż wchodzenie na górę. Niestety, ku ogromnemu rozczarowaniu dziewczyn, ani tam, ani w kawiarni Noworolskiego, dokąd udałyśmy się na kawę i ciastka, nie spotkałyśmy krasnoludków 😉 Następnym punktem programu był Wawel i odwiedziny w Smoczej Jamie, a całość zakończyła się karmieniem gołębi na Rynku. Z książką w ręku zaliczyłyśmy prawie wszystkie najważniejsze atrakcje turystyczne Krakowa.
“Dzień i noc czarownicy” to ostatnia książka Doroty Terakowskiej. Opowiada historię czarownicy, której po wielu latach normalnego dla tej profesji żywota zaczyna dogryzać sumienie i odczuwa ona potrzebę ekspiacji za zło, które czyniła. Okazuje się jednak, że jej działalność jest bardzo potrzebna – wręcz niezbędna dla istnienia świata baśni. Świat bez zła byłby płaski i jednowymiarowy – zło musi istnieć, abyśmy wyraźniej odczuwali dobro.
Podejmowane przez nią próby czynienia dobra i spełniania życzeń wszystkich potrzebujących kończą się fatalnie i wszyscy w ten sposób uszczęśliwieni szybko proszą o powrót do stanu poprzedniego. Nie można ot, tak sobie zmieniać ustalonego porządku rzeczy, a szczęścia, które przyszło zbyt łatwo, nie ceni się tak, jak tego, które zostało okupione pracą i cierpieniem.
Nie wiem, czy Dorota Terakowska pisząc tę książkę miała świadomość bliskiego końca. Kiedy jednak czytałyśmy ją (już po śmierci autorki w styczniu 2004 r.) nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że przeczuwała i że żegnała się w ten sposób z czytelnikami.
W końcowej scenie widzimy małą Kasię – bohaterkę “Jednej nocy czarownicy”, po wielu latach już jako staruszkę, jak odchodzi razem z czarownicą między kartki swojej ulubionej książki. Zostaje po niej tylko pusty fotel.
Po Dorocie Terakowskiej pozostało wiele pięknych książek, które mogą nam towarzyszyć przez całe życie – od lat późnoprzedszkolnych (jak historia babci Brygidy i Czarownicy ze Strasznego Lasu) przez dorastanie (“Córka czarownic) po dorosłość (“Ono”, “Poczwarka”). Czytając którąkolwiek z nich pamiętajcie proszę, że ich autorka jest gdzieś między ich kartkami. Człowiek umiera naprawdę, kiedy kończy się pamięć o nim. Pisarz żyje tak długo, jak długo czytane są jego książki.
Dorota Terakowska “Babci Brygidy szalona podróż po Krakowie. Dzień i noc czarownicy” ilust. Bohdan Butenko, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003
Dorota Terakowska “Babci Brygidy szalona podróż po Krakowie” ilust. Maria Orłowska – Gabryś, wyd.: KAW, Kraków 1987
4 myśli w temacie “Babci Brygidy szalona podróż po Krakowie / Dzień i noc czarownicy”