Czarodziejskie pianino Fisia

Czarodziejskie pianino Fisia

Książka nominowana w konkursie KSIĄŻKA ROKU Polskiej Sekcji IBBY w kategorii graficznej !!!

Mały Filemon, zwany przez wszystkich Fisiem, przeprowadził się niedawno z rodzicami do nowego, większego mieszkania. Było w nim mnóstwo miejsca. W salonie stały tylko kanapa i stół. Można było biegać dookoła, tarzać się po podłodze i odbijać balonik od ścian i sufitu.

Pewnego dnia wszystko zmienił jeden dźwięk. Dzwonek.

Trrrilt!

Ten dzwonek oznajmił, że w domu zjawili się dwaj panowie, którzy wniesili do niego… pianino. Fiś pierwszy raz widział ten instrument. Gdy mama podniosła klapę, ujrzał białe i czarne klawisze. Nic nadzwyczajnego. Tylko czerń, biel i cisza.

Fiś wyciągnął rękę i nieśmiało nacisnął jeden z klawiszy…

…i od tego momentu zaczęły dziać się czary, które przepięknie zwizualizowała Marianna Oklejak. Czary ? A może nie one, tylko wyobraźnia i talent ?

Na facebookowym fanpage’u Wydawnictwa Bajka znalazłam dziś takie słowa:

Opowieść o Fisiu to wielka pochwała wyobraźni i twórczości, a zarazem BAJKA TERAPEUTYCZNA o oswajaniu się dziecka z własnym talentem, o wrażliwości i wytrwałości, o budowaniu odporności na porażki, o mądrych wspierających rodzicach i o ważnej roli mistrza w naszym życiu.

To także KSIĄŻKA BARDZO OSOBISTA. Bo napisała ją mama małego wirtuoza, Joanna Olejarczyk (jej bajki znajdziesz na Złotej Liście Cała Polska Czyta Dzieciom ). Bo swoją ukochaną MUZYKĄ ZILUSTROWAŁA Marianna Oklejak (nikt inny tak by nie potrafił).

Jej ukazanie zbiegło się w czasie w Konkursem Chopinowskim. Od kilku dni, kiedy tylko mam taką możliwość i siłę na to, towarzyszą mi gdzieś w tle etiudy, nokturny, walce, ballady i barkarole grane w pierwszym etapie. Zaczęłam zastanawiać się, jak to jest z jego uczestnikami ? Czy oni widzą muzyką podobnie do Fisia? Bo ja nie i pewnie jestem o coś od nich uboższa, ale to nie znaczy przecież, że mój odbiór jest gorszy.

Pomyślałam sobie, że „Czarodziejskie pianino Fisia” może być dobrym wstępem do rozmowy z dzieckiem (a takie książki lubię bardzo!) – rozmowy właśnie o tym, jak odbieramy muzykę, jak ją rozumiemy, po co w ogóle jej słuchamy i co nam to daje…

Potem przyszła do mnie refleksja o tym, że aby dobrze zrozumieć i poczuć muzykę potrzebna jest cisza, której bardzo w naszym świecie brakuje. Jeszcze nie tak dawno – jakieś sto lat temu czyli kilka pokoleń wstecz, muzykę można było usłyszeć tylko na żywo, a do tego potrzebny był instrument i ktoś, kto potrafi na nim grać. Teraz żyjemy w środowisku zaśmieconym dźwiękami, atakującym nas ze wszystkich stron: muzyką z głośników, sygnałami wydawanymi przez rozmaite urządzenia oraz hałasem, jaki robią pracując. W tym wszystkim gubi nam się gdzieś piękno i emocje, które możemy usłyszeć w muzyce – ale tylko wtedy, gdy będziemy jej słuchać, a nie puszczać mimo uszu w biegu. Jak ci ludzie w waszyngtońskim metrze mijający bez zainteresowania grającego skrzypka…

…a był to Joshua Bell, jeden z najwybitniejszych skrzypków, który na najdroższych skrzypcach świata grał jedne z najtrudniejszych utworów, jakie powstały. W ramach eksperymentu społecznego grał tam przez godzinę, a w tym czasie zaledwie kilka osób zwróciło na to uwagę.

Nie dziwię im się, bo do tego, żeby naprawdę słuchać potrzebna jest cisza i choć odrobina spokoju, pozwalającego poświęcić uwagę dźwiękom. I tego właśnie na kolejne etapy Konkursu Chopinowskiego życzę sobie i tym, którzy też tego pragną !

Dziękuję Wydawnictwu Bajka z egzemplarz recenzencki tej książki !!!

Joanna Olejarczyk „Czarodziejskie pianino Fisia”, ilustr.: Marianna Oklejak, wyd.: Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2025

Ściskam w pasie, kontrabasie !

Ściskam w pasie, kontrabasie !

Dziś poznamy instrumenty, życiorysów ich fragmenty oraz tłum ich właścicieli, od Zenona do Anieli, od Aliny do Leona.

Kto chce, niech się sam przekona !

„Ściskam w pasie, kontrabasie !” to zbiór czternastu króciutkich, dowcipnie spuentowanych i ciut absurdalnych opowiadanek Doroty Gellner napisanych prozą rytmiczną, a nawet rzekłabym – bardzo rytmiczną 😉 W każdej z tych historyjek jest jakiś człowiek oraz instrument. Instrumenty są raczej z tych dziś już mniej znanych i popularnych jak bałałajka, mandolina czy pianola, a ludzie… No cóż – z ich uzdolnieniami muzycznymi bywa różnie 😉 Niektórzy mają do tego talent, inni nie za bardzo, czasem nawet mają do tego dwie lewe ręce, są też tacy, którzy grają już tylko na starym portrecie…

Kiedy Majka była mała, z bałałajką się spotkała. Bardzo się zaprzyjaźniły, nierozłączne prawie były. Gdy się Majka czegoś bała, bałałajka jej śpiewała. Kiedy Majka się nudziła, bałałajka jej nuciła. Dzięki dźwiękom bałałajki, bajką było życie Majki.

„Ściskam w pasie, kontrabasie !” to nie tylko (fantastycznie zilustrowana przez Marcina Minora) zabawa słowem i rytmem, który sam niesie czytającego. To także żartobliwe wprowadzenie w świat instrumentów muzycznych i ludzi, którzy na nich grają – pokazujące, że nie zawsze bywa im łatwo, a początki gry są zazwyczaj trudne i dla grającego, i dla słuchających. Jeśli się ćwiczy i ma talent, wtedy wszystko gra, ale jeśli nie – lepiej dać spokój i sobie, i otoczeniu, że o instrumencie nie wspomnę 😉

Dorota Gellner „Ściskam w pasie, kontrabasie !”, ilustr.: Marcin Minor, wyd.: Bajka, Warszawa 2020