Skąd się wzięła Polska ?

Skąd się wzięła Polska ?

Zapowiadało się świetnie…

Duet autorski Boguś Janiszewski & Max Skorwider, których znałam już z ich wcześniejszych książek na niełatwe tematy, tym razem powiększył się do rozmiarów trio, dokooptowując do siebie Agnieszkę Jankowiak-Maik znaną jako Babka od histy. Czytałam wcześniej jej „Historię, której nie było” i bardzo spodobała mi się wtedy lekkość stylu i klarowność wywodu. Doceniłam również skrupulatność w konfrontowaniu tego, co przywykło się o wydarzeniach z przeszłości myśleć i mówić, z ustaleniami historyków.

Do tego jeszcze ze wszystkich stron słyszałam i czytałam o „Skąd się wzięła Polska?” bardzo pozytywne opinie*, więc przystąpiłam do lektury z dużymi nadziejami i… no cóż… jednak się nią rozczarowałam 😦

Zarówno w tym, co mogłam przeczytać na jej okładce, jak i w rozmaitych komentarzach w necie podkreślano humor i brak podręcznikowego nadęcia. Babka od histy na swoim facebookowym profilu określiła target tej książki na 9+, więc natychmiast skojarzyła mi się ona z serią „Strrraszna historia”, którą lata temu bardzo lubiły moje córki. Na ten cykl składały się przełożone z angielskiego części serii „Horrrible histories” oraz napisane przez polskich autorów tomiki poświęcone historii Polski. Lekkie, dowcipne, bez zadęcia, ale skupiające się raczej na ciekawostkach historycznych – bez ambicji, żeby stanowić kompendium wiedzy o danym temacie. Stanowiły dobry wstęp i zachętę do tego, żeby zainteresować się nim i sięgnąć po rzeczy poważniejsze.

Skoro tak mi się wtedy podobały i chętnie kupowałam córkom kolejne tomy tej serii – dlaczego rozczarowałam się czytając „Skąd się wzięła Polska?” ? Paradoksalnie – wydaje mi się, że problemem tej książki jest nadmiar humoru, który w takim stężeniu po prostu przestaje być śmieszny – przynajmniej dla mnie.

Nie znaczy to, że jestem przeciwna pisaniu o przeszłości z przymrużeniem oka, ale taki opis wydarzenia, które znajdziemy w każdym podręczniku historii, wydał mi się właśnie śmieszny trochę na siłę: Pod Cedynią to nie była jakaś wielka bitwa. Margrabia Hodon przekroczył Odrę, bo chciał trochę skubnąć Mieszkowej ziemi, a może tylko odebrać to, co uważał za swoje. Polscy wojowie udali, że uciekają, wciągnęli Niemców w pułapkę i urządzili im słowiańską masakrę piłą mechaniczną. Wojskami naszego księcia dowodził jego brat, Czcibor. Po tej aferze obaj panowie, Hodon i Mieszko, musieli tłumaczyć się na dywaniku u cesarza, który ostro się wkurzył. Niemcy zrobili dramę, że ich Polak bije...

Co dzieciakom 9+ mówią podkreślone przeze mnie sformułowania? Jak je zrozumieją?

Chyba właśnie przy bitwie pod Cedynią doszłam do wniosku, że trio autorskie bawiło się przy tworzeniu tej książki zbyt dobrze i w tej świetnej zabawie zapomnieli po prostu, dla kogo ją piszą. Obawiam się, że ten rodzaj humoru docenią dopiero ci, którzy przyswoili już te nudne i nadęte podręczniki. W dodatku w ferworze zabawy Autorzy pozwolili sobie na kilka niefortunnych skrótów myślowych czy też uproszczeń, zapewne zrozumiałych dla znających historię. Jednak dla czytelników z targetu mogą one być bardzo mylące – na przykład stwierdzenie, że w czasach Mieszka chrześcijaństwo było już podzielone – na wschodnie i zachodnie. Bo z jednej strony – faktycznie już tak było. Kościół na wschodzie i na zachodzie niemal od początku rozwijał się odmiennie. Jednak z drugiej – formalnie za datę schizmy wschodniej przyjmuje się rok 1054 czyli moment, kiedy papież Leon IX ekskomunikował Patriarchę Konstantynopola, a więc już zdecydowanie po czasach Mieszka.

Na samym początku książki rzucił mi się w oczy taki passus: Kiedy zaczęła powstawać Polska, dookoła były już inne państwa: na zachodzie Cesarstwo Niemieckie, na południu Czechy i Państwo Madziarów, a na wschodzie Wikingowie właśnie rozkręcali swoje państwo ruskie. Wystarczyłoby nie używać w podkreślonych przeze mnie nazwach wielkich liter i już nie mogłabym się przyczepić do tego, że Cesarstwo Niemieckie powstało dopiero w 1871 roku. Państwo, o które tutaj chodzi nazywane było Świętym Cesarstwem Rzymskim, a nieoficjalny dodatek: Narodu Niemieckiego pojawił się dopiero w XV wieku. Nie istniał również twór państwowy o nazwie: Państwo Madziarów, natomiast Madziarowie stworzyli państwo, które nosiło nazwę Księstwa, a potem Królestwa Węgier.

Na pojawiające się tu i ówdzie żarty nawiązujące do obecnej polityki, które śmieszyć będą czytelników raczej tylko z jednej bańki (z tych dwóch, na które jesteśmy podzieleni), spuśćmy zasłonę milczenia. Myślę, że w tym przypadku mają takie samo znaczenie, jak dowcipy bardziej dla dorosłych w filmach animowanych – młodsza część widowni (tu: czytelników) w ogóle ich nie zauważa.

Wśród uproszczeń, które zauważyłam w tekście, jedno wydaje mi się szczególnie ważne. Na osi czasu kończącej tę książkę, przy dacie 991 lub 992 możemy przeczytać: Mieszko wystawia specjalny dokument, w którym oddaje swoją krainę pod opiekę Stolicy Apostolskiej czyli Kościołowi. Dokument nazywa się „Dagome iudex” i Kościół wciąż ten dokument ma (podkreślenie moje). A przecież cały problem, jaki historycy mają z tym dokumentem, polega na tym że się NIE zachował !!! Agnieszka Jankowiak-Maik tak pisze o tym w „Historii, której nie było”: Jerzy Strzelczyk mówi nawet o „nieszczęsnym dokumencie”, gdyż niemal każde zapisane w nim słowo budzi spory. Brakuje oryginału, a data jego powstania jest niezweryfikowana. Znane są jedynie odpisy pochodzące z XI wieku. Powstało o nim wiele prac naukowych, a mediewiści nie zakończyli jeszcze dyskusji na jego temat. I nieprędko zakończą 😉

Szkoda, że nie miałam takich książek o historii, gdy chodziłam do szkoły! Żeby do kogoś trafić, trzeba mówić jego językiem. Ta ekipa wie, jak trafić do młodzieży – życiowo i bez nadęcia – napisała w blurbie na okładce Anna Stasiak, popularyzatorka wiedzy o słowiańszczyźnie. O ile zgadzam się z: życiowo i bez nadęcia, to jednak nie jestem pewna, czy język autorów jest naprawdę językiem, do którego mogą się przyznać współczesne nastolatki ? Pamiętam, że kiedy sama byłam w tym wieku, bardzo śmieszyli mnie i denerwowali dorośli, którzy próbowali mówić i zachowywać się jak my.

Poza tym – czy naprawdę trzeba mówić do nich ich językiem??? Bo co ? Bo nie zrozumieją inaczej? Dzieciaki w okresie największej chłonności umysłowej, uczące się nie tylko języka ojczystego, ale także obcych, naprawdę są w stanie wiele zrozumieć, jeśli tylko widzą tego sens. W jednej z wielu rozmów, które przeprowadziłam na temat tej publikacji, ktoś użył stwierdzenia, że taki styl pisania, to spuszczenie powietrza z poważnej historii i że ma to swoje zalety. Owszem – często ma, ale (trzymając się tego porównania) jak się tego powietrza spuści za dużo, to zostanie pusta dętka 😉 Dlatego zastanawiam się – co wyniosą z lektury tej książki jej nastoletni czytelnicy? Tylko kabaret czy także jakąś wiedzę oraz chęć, żeby ją poszerzać? Mam nadzieję, że jednak także trochę tego drugiego…

Reasumując: to fajna książka, ale raczej nie dla tej grupy wiekowej, dla której jest (że że użyję modnego obecnie anglicyzmu, mimo że go bardzo nie lubię) dedykowana 😉

* Trudno w tej chwili znaleźć w internecie wzmianki (informacje, recenzje itp.) o książkach wychodzące poza informacje z okładki czy strony wydawnictwa oraz obowiązkowy zachwyt. Staram się, żeby tutaj było inaczej, więc dzielę się wątpliwościami, jakie ta książka we mnie wzbudziła, mimo że… nie, nie mimo że, ale właśnie dlatego, że jest to egzemplarz recenzencki, który otrzymałam od Wydawnictwa Agora dla dzieci.

Dziękuję, bo był to dla mnie powód, żeby sięgnąć do wiedzy z dawno ukończonych studiów 😉

Boguś Janiszewski & Agnieszka Jankowiak-Maik (tekst), Max Skorwider (ilustr.) „Skąd się wzięła Polska?”, wyd.: Agora dla dzieci, Warszawa 2024

Agnieszka Jankowiak-Maik „Historia, której nie było”, wyd.: Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2022

Jedna myśl w temacie “Skąd się wzięła Polska ?

  1. A ja Ci jestem tak niesamowicie wdzięczna, że już tyle lat prowadzisz ten blog i że mogę mieć pewność, że przeczytam tu rzetelną opinię, a nie zachwyty tym, co wydawnictwo przyśle. 🙂
    Temat Piastów u nas bardzo na czasie, bo córeczka pierworodna (niewykluczone, że znużona zrzędzeniem matki-historyka na nudny sposób nauczania historii w szkole) zapragnęła wykonać własny poczet królów Polski. Trochę się zaniepokoiła, kiedy się dowiedziała, ilu tych królów było 😀 ale na razie zrobi Piastów i zobaczymy, co dalej. Więc podsuwamy różne lekturki na ten temat i nad tą książką też się zastanawiałam, ale chyba na razie bez żalu zrezygnuję.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz