Książka nominowana i NAGRODZONA w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA w kategorii: przekład !!
oraz wpisana na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej za rok 2023

To już drugi przekład „Opowieści wigilijnej”, który staje na półce Małego Pokoju z Książkami. Poprzedni – Andrzeja Polkowskiego opisywałam ( tutaj —>>> ) dawno temu, kiedy Najstarsza z moich córek czytała go jako lekturę w szkole podstawowej. Nie wiem, czy potem ukazały się jeszcze jakieś następne godne uwagi, bo kolejne moje córki na potrzeby szkolne także czytały tamten.

Na to wydanie czyli przekład Jacka Dehnela zwróciłam uwagę przede wszystkim ze względu na ilustracje Lisy Aisato. Nie jestem szczególną fanką jej kreski i moim zdaniem nie zawsze jest ona odpowiednia do tekstów, którym towarzyszy, ale tutaj (podobnie jak w przypadku „Śnieżnej siostry”) jest bardzo na miejscu, pasuje do atmosfery tej historii i wiktoriańskich realiów, w których się toczy.

Do samego tekstu zajrzałam już po tym, jak Jacek Dehnel został nominowany w Plebiscycie LOKOMOTYWA i stwierdziłam wtedy, że czyta się naprawdę dobrze. Tłumaczowi udało się zachować balans między współczesnością języka, która powoduje, że nawet młodzi czytelnicy nie powinni mieć z nim problemów a duchem czasów, z których ten utwór pochodzi.
Kiedy głosami internautów właśnie ten przekład wygrał rywalizację w naszym plebiscycie, o ogłoszenie werdyktu i wygłoszenie laudacji poprosiliśmy Anną Bańkowską, której „Anne z Zielonych Szczytów” triumfowała w poprzedniej edycji Lokomotywy. Określiła ona dzieło Jacka Dehnela mianem mistrzostwa świata. Powiedziała: przeczytałam ją w nocy za jednym zamachem i nie mogłam się oderwać. Doceniła nie tylko piękny styl i piękny język, ale także liczne i bardzo obszerne przypisy, które jej zdaniem stawiają tę edycję „A Christmas Carol” na poziomie wydania krytycznego.

Podzielam tę opinię, bo sama bardzo lubię przypisy. Ich obecność w książce podnosi moją przyjemność lektury na wyższy poziom 😉 Jacek Dehnel wyjaśnia w nich rozmaite konteksty kulturowe, do których się Dickens odnosił, a które są obecnie, jak sądzę, w większości słabo zrozumiałe także dla przeciętnego czytelnika brytyjskiego. Czasem udało mu się znaleźć polskie odpowiedniki dla odniesień autora, ale wtedy też w przypisie wyjaśnia, o co chodziło w oryginale.
Wolę, kiedy przypisy znajdują się na dole strony – tak jest wygodniej czytać. Tutaj, zapewne także ze względu na całostronicowe ilustracje, umieszczono je na końcu książki. To trochę utrudnia, przydałaby się więc zakładka – wstążka (albo nawet dwie 😉 ), żeby ułatwić wędrówki między tekstem właściwym a przypisami.

Czuje się, że praca nad tym tekstem, była dla tłumacza przyjemnością. Z tym większym żalem uświadamiam sobie, że tak staranne (a przez to nie tanie !) wydanie zapewne nie trafi do tych, którym najbardziej by się przydało. „Opowieść wigilijna” jest aktualnie lekturą obowiązkową w klasach 7-8 szkoły podstawowej, ale obawiam się, że większość uczniów sięgnie na tę okoliczność po typowe wydanie lekturowe czyli byle jaki przekład wydany byle jak, byleby tylko kosztował niewiele. A potem będziemy narzekać, że nastolatki nie chcą czytać lektur szkolnych…

Charles Dickens „Opowieść wigilijna czyli kolęda prozą albo bożonarodzeniowa opowieść o duchach”, przekł.: Jacek Dehnel, ilustr.: Lisa Aisato, wyd.: Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023

obawiam się, że większość uczniów sięgnie na tę okoliczność po typowe wydanie lekturowe czyli byle jaki przekład wydany byle jak, byleby tylko kosztował niewiele”. Uczniowie sięgną po to co im rodzice kupią. Najniższa cena wydania w tłumaczeniu : Jacka Dehnela jaką udało mi się znaleźć w internecie to 38,62 zł, a inne wydania są od 10,20 zł. Nie wiem czy na poziomie 7 czy 8 klasy podstawówki finezje tłumaczenia są aż tak istotne, by płacić 4 razy więcej.
PolubieniePolubienie
Tak, to jaki przekład się czyta ma znaczenie – szczególnie w sytuacji, kiedy się czyta coś z przymusu, bo to lektura obowiązkowa, która ma szansę pojawić się na egzaminie ósmoklasistów. Ma znaczenie to, czy się czyta coś z przyjemnością czy wyłącznie z obowiązku. Po prostu inaczej się taką lekturę zapamiętuje i przyswaja.
Właśnie to dysproporcja cenowa budzi mój żal – nie tylko w przypadku Dickensa Nie mam pomysłu, co z tym zrobić, ale może (puszczając wodze wyobraźni) jakaś forma dotowanych przez państwo wydań lektur – starannie wydanych, w dobrych przekładach i do kupienia za przystępną ceną albo dostępnych w bibliotekach szkolnych, byłaby rozwiązaniem ?
PolubieniePolubienie