Wpisując się w akcję #backlistaprzebojów przypominam książkę, o której pisałam 27 maja 2006 roku. Jest to kolejna, po dwóch świeżo wydanych, pozycja na półkę z książkami o alfabecie i literach.

Poczytajmy sobie razem, Mama – słowa, Ty – obrazek – opowiadanka pod takim tytułem były ulubioną przez moje córki częścią ich ulubionego (edit: i nieodżałowanego 😦 ) pisemka „Miś”. W tytule tego cyklu Mama występowała zamiennie z Tatą, Babcią i Dziadkiem – czytanie miało angażować całą rodzinę. Często do nich wracałyśmy – zabawa polegała na tym, że niektóre słowa w tekście zastąpione zostały obrazkami i, tak jak w tytule, dorosły miał czytać literki, a dziecko dopowiadać słowa obrazkowe. To trochę inny rodzaj czytelniczej wspólnoty, niż wtedy, kiedy dorosły czyta, a dziecko słucha – tutaj jest ono partnerem w lekturze.
„Niesforny alfabet” składa się z 27 takich historyjek na kolejne litery alfabetu – nawet takie jak ć, ś czy ź. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książeczce, miałam sporo obaw. Przypomniała mi się inna książka alfabetyczna, którą miałyśmy – tam opowiadania były ułożone wyłącznie ze słów na jedną literę. Efektem był to typowy przerost formy nad treścią, choć właściwie trudno było tam sie doszukać jakiejkolwiek treści. Lektura tej książki (przeznaczonej dla dzieci zaczynających czytać samodzielnie) nie była ani ciekawa ani przyjemna. Tutaj taki formalizm nie występuje – tylko główny bohater historyjki oraz te wyrazy, które zostały zastąpione obrazkami zaczynają się na zasadniczą literę. Historyjki są dowcipne, co nie dziwi – poczucie humoru Grzegorza Kasdepke znamy juz z „Kacperiady” i książek o Kubie i Bubie. Pierwszy raz natomiast zetknęłyśmy się z sympatycznymi ilustracjami Iwony Całej i jej rumianymi postaciami. Smok czy Ufoludek z rumieńcami jak jabłuszko nie zdziwili nas specjalnie, ale zarumienionego Śledzia jeszcze moje oczy nie widziały 😉
Byłam przekonana, że moja sześcioletnia Najmłodsza jest już za duża na taką książkę – mimo to nie mogłam się powstrzymać od jej zakupu. Siła nałogu zrobiła swoje. Wytłumaczyłam sobie, że będzie to fajny prezent dla jakiegoś znajomego dziecka. 😉 Tymczasem bardzo jej się spodobało to wspólne czytanie i nie ma mowy o tym, żebyśmy oddały komuś tę książeczkę. Czytamy więc sobie razem: o Delfinie Dareczku, który lubił filmy o Dinozaurach albo o Piotrusiu, któremu śniło się, że jest Piratem i pływa Patelnią razem z Pajacykiem, Papugą, Pieskiem i Piłką, o Uli, która spotkała Ufoludka i o Wojtusiu, który przyjaźni się z Wielorybem, Wilkiem, Wiewiórką i Wielbłądem. Okazuje się, że taka wspólna lektura bawi dzieci od momentu, kiedy zaczynają mówić, aż do chwili, gdy same zaczną czytać. Czytamy tak sobie dopiero kilka dni, a lista dzieci, którym chciałbym ofiarować „Niesforny alfabet” już wydłużyła się niepokojąco.. 😉
Update 2020 – kwestia prezentów pozostaje nadal aktualna, bo odkryłam właśnie, że nadal można kupić tę książkę 🙂
Grzegorz Kasdepke „Niesforny alfabet”, ilustr.: Iwona Cała, wyd.: „Literatura” Łódź 2006