Jak szewczyk smoka pokonał

Jak szewczyk smoka pokonał

Wpis z 11 listopada 2013 roku, a do jego przypomnienia natchnęło mnie to, że w do tegorocznego tytułu Książka Roku 2019 Polskiej Sekcji IBBY nominowane były „Trochębajki o Stanisławie Wyspiańskim” wydane przez krakowskie Muzeum Narodowe, więc mi się tak jakoś krakowsko i muzealnie te książki skojarzyły 😉

Moja Mama opowiada czasami, jak będąc dzieckiem w czasie różnych wyjazdów prosiłam ją o pieniądze, bo chcę sobie kupić pamiąteczkę. Najczęściej jednak kończyło się to tak, że po powrocie z zakupów oznajmiałam: niczego ładnego nie było, kupiłam sobie książeczkę. I to mi zostało do dziś – kiedy moje córki proszą, żeby kupić im coś, najchętniej kupiłabym jakąś książkę. W ostateczności – zakładkę do niej 😉

Przez długie lata z zazdrością wspominałam przymuzealne sklepy za granicą – fantastyczne źródło rozmaitych pamiąteczek i książek – szczególnie kiedy porównywałam je z tym, co można było nabyć w warszawskim Muzeum Narodowym, gdzie długo nie mogłyśmy zrealizować marzenia o posiadaniu reprodukcji „Dziwnego ogrodu”. Ostatnio to się zmienia, co jednak nie zawsze mnie cieszy. W Centrum Nauki „Kopernik” mamy jak w tytule filmu: exit through the gift shop 😉 a właśnie ta niemożność ominięcia sklepu była jedyna rzeczą, która mnie w nich drażniła. W wiedeńskim Schoenbrunn nasz pobyt w takim sklepie, którego nie dało się ominąć, trwał chyba dłużej niż samo zwiedzanie, bo Najmłodszą niestety przerósł wtedy wybór pamiąteczki 😉

Za to przy okazji niedawnej wizyty na wystawie Marka Rothki w warszawskim Muzeum Narodowym odkryłam z radością, że tamtejszy sklep nie zmusza do wizyty, za to oferuje masę fantastycznych rzeczy, także książek dla dzieci. Muzeum Zamek Królewski na Wawelu poszło jeszcze o krok dalej i samo zaczęło książki dla dzieci wydawać. Pierwsza z nich – „Wawel. Zamek tajemnic” nie zachwyciła mnie literacko, choć jej mocna stroną są ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej (jak zawsze !!!). Opisana tam historia, która ( i tu znów skojarzenie filmowe 😉 ) mogłaby mieć podtytuł „Noc w muzeum”, a jej bohaterami są postacie z wawelskich arrasów, wydała mi się wymyślona ciut na siłę. Może jednak inaczej się ją odbiera, jeśli przed lekturą odwiedzi się Wawel i zobaczy te miejsca i bohaterów na własne oczy ?

Potem został ogłoszony konkurs ilustratorski, którego uczestnicy mieli zilustrować jedną z czterech wawelskich legend. Zwyciężył w nim Piotr Socha, którego kreskę znałyśmy wcześniej z gier Granny i…

… tak powstała książka „Jak szewczyk smoka pokonał”. Strasznie dużo dzieje się na tych ilustracjach, niemal słychać ryki smoka i szczęk oręża, ale tym co najbardziej zostaje w pamięci są łuski – zielone smoka i niebieskie na zbroi króla Kraka. I ten staruszek w meloniku na okładce, taki nie do końca z epoki – czy tylko mnie kojarzy się z przekrojowym Profesorem Filutkiem, postacią arcykrakowską ?

Baśń o Smoku Wawelskim znają chyba wszyscy, przypominać jej, jak sądzę, nie trzeba. Pisząc tekst do tej książki Anna Chachulska nie dodała do niej na szczęście nic nowego (może poza osobą narratora 😉 ). Gdybym miała na podorędziu jeszcze jedno dziecko w wieku przedszkolnym, i gdybym z tym dzieckiem pojechała do Krakowa, to z radością kupiłabym mu tę książkę jako pamiąteczkę 🙂

Anna Chachulska „Jak szewczyk smoka pokonał” (seria: Legendy wawelskie), ilustr.: Piotr Socha, wyd.: Zamek Królewski na Wawelu, Kraków 2012

Magdalena Skrabska „Wawel. Zamek tajemnic”, ilustr.: Elżbieta Wasiuczyńska, wyd.: Zamek Królewski na Wawelu, Kraków 2011