Gwoli uczczenia wczorajszego, być może jedynego tej zimy, opadu śniegu, przypominam wpis z 14 marca 2011 roku. W ramach kategorii książki mojego dzieciństwa, ta powinna należeć do podkategorii jego koszmarów 😉 Urok tej baśni odkryłam dopiero w wieku dorosłym.

Z „Królową Śniegu” wiąże się wspomnienie jednej z największych traum mojego dzieciństwa. Miałam wtedy chyba pięć lat, była Wigilia. Moi rodzice zajęci przygotowaniami skorzystali z tego, że w telewizji leciała właśnie ekranizacja tej baśni, i posadzili mnie przed telewizorem, żebym im się nie plątała pod nogami. W tych czasach filmów dla dzieci nie było tak dużo – wychowywałam się przede wszystkim na Gąsce Balbince na zmianę z Jackiem i Agatką. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Do dziś pamiętam niektóre sceny, szczególnie tę z Małą Rozbójniczką przykładającą nóż do szyi rena. Pamiętam samotność Grety. I ogromny smutek tego filmu, taki nie do udźwignięcia…
Wpadłam niemal w histerię, płacz nie do utulenia, któremu nie zaradziło nawet przedwczesne ujawnienie prezentu – pluszowego Szarika. Nigdy nie polubiłam tej maskotki. Zawsze, kiedy patrzyłam na tego (sympatycznego przecież) psiaka, przypominał mi się tamten wieczór i tamten płacz. Została mi po tej przygodzie pewna ostrożność w kontaktach z twórczością Andersena i świadomość, że nie wszystko, co napisał, nadaje się dla małych dzieci.
Z okazji przypadającej w 2005 roku dwusetnej rocznicy urodzin pisarza wydawnictwo Media Rodzina przygotowało nowe wydanie tych baśni – w nowym przekładzie Bogusławy Sochańskiej (po raz pierwszy bezpośrednio z oryginału duńskiego) i z nowymi ilustracjami. Ukazały się wtedy dwa duże wydania „Baśni” – trzytomowe, ilustrowane wycinankami samego Andersena oraz jednotomowe, z akwarelowymi ilustracjami duńskiego grafika Flemminga B. Jeppsena.
Oprócz tego wydano już sześć pojedynczych baśni w serii „Mistrzowie klasyki dziecięcej” – z ilustracjami najlepszych polskich ilustratorów (oraz z płytkami, na których czyta je Jerzy Stuhr). Jest wśród nich także „Księżniczka na ziarnku grochu” uszyta przez Ewę Kozyrę – Pawlak.
Nie wiem, jak to było w przypadku Duńczyka Flemminga B. Jeppsena, ale jestem pewna, ze polscy ilustratorzy zaproszeni do tej pracy, mieli zadanie bardzo trudne. I oni, i niemal wszyscy bez wyjątku dorośli, którzy mogliby te książki dzieciom kupić, i ja oczywiście też – należymy do pokoleń wychowanych na ilustracjach Jana Marcina Szancera. To on prawie niepodzielnie, mimo że przecież były też inne wydania tych baśni, władał naszą wyobraźnią w andersenowskim świecie.
Oderwać się od wizji Mistrza, od tych sań, na których przed laty wjechała do naszej wyobraźni Królowa Śniegu i stworzyć coś własnego, co w dodatku trafi do odbiorców również na Szancerze wychowanych – zadanie trudne, ale Elżbieta Wasiuczyńska poradziła sobie znakomicie.
Tylko proszę Was – rozważnie ! To naprawdę nie jest bajka dla maluchów !!!

http://wasiuczynska.blogspot.com/2015/03/krolowa-sniegu.html
H. Ch. Andersen „Królowa Śniegu” (seria: Mistrzowie Klasyki Dziecięcej), przekł.: Bogusława Sochańska, ilustr.: Elżbieta Wasiuczyńska, wyd.: Media Rodzina, Poznań 2009
Zgadzam się, że Królowa Śniegu to nie jest książka dla bardzo małych dzieci. Osobiście nie lubiłam Andersena w dzieciństwie i dopiero teraz doceniam jak bardzo prawdziwe baśnie tworzył. Natomiast jeszcze co do czytania tej książki dzieciom, akurat w zeszłym tygodniu czytałam tą opowieść mojej 5-latce i nie wydawała się specjalnie przerażona (wiadomo, że oddziaływanie filmu bywa w tym wieku o wiele większe niż książki). Zaletą czytania jest też fakt, że historię Małej Rozbójniczki i noża można w trakcie lektury nieco załagodzić lub w ogóle ominąć (bez specjalnej szkody dla całej opowieści). Wątek szkiełka w oku i w sercu jest jednak tak wciąż aktualny, że szkoda Andersena przy dziecięcych lekturach tak całkiem omijać.
PS. A wydanie z ilustracjami E.Wasiuczyńskiej należy zdecydowanie do moich ulubionych:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Generalnie chodziło mi o to, żeby świadomie wybierać książki, które czytamy dzieciom – czyli zawczasu wiedzieć, co w nich jest i zastanowić się, czy już odpowiednia pora 😉
Pamiętam, że sama nie zrobiłam tego przed czytaniem córkom na głos „Dzikich łabędzi” Andersena i potem omal nie udławiłam się zdaniem, w którym księżniczka idzie na cmentarz, a tam nad świeżym grobem siedzą wiedźmy i jedzą zwłoki… 😦
PolubieniePolubienie
Ja z kolei trafiłam na Babę Jagę- ludożercę w baśniach rosyjskich. Pewnie baśnie w oryginale były o wiele bardziej makabryczne niż te, w większości „uładzone”, jakie teraz są na rynku. Co do Andersena, jego baśnie pewnie będą lepsze dla starszych dzieci, a młodszym lepiej czytać po prostu ich adaptacje.
PolubieniePolubienie
Nie, zdecydowanie nie !!! Jeżeli cos jest za trudne, należy poczekać aż delikwent do tego dorośnie. Adaptacje to infantylizowanie utworów wbrew intencjom autora.
PolubieniePolubienie