Najlepsze jasełka wszech czasów

Najlepsze jasełka wszech czasów

Książka nominowana w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA 2022 w kategorii: tekst !!!

Kiedy w zeszłym roku pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, podeszłam do niej z dużą nieufnością. Był listopad, zbliżały się Święta, a wtedy zawsze jest wysyp nowości, szykowałyśmy się do kolejnej edycji Lokomotywy i miałam masę innych rzeczy do czytania (i zrobienia). Dopiero kiedy została nominowana w kategorii: tekst, poczułam się zobligowana do tego, żeby jednak ją przeczytać.

Powiedzieć, że bardzo mnie zaskoczyła, to nic nie powiedzieć 😉 Zaskoczyła, wciągnęła, zachwyciła i w końcu wzruszyła tak, że się popłakałam. Było już po Świętach, więc obiecałam sobie, że napiszę o niej, jak będą się zbliżały kolejne. Teraz do niej wróciłam, przeczytałam jeszcze raz i wiecie co ? Znowu się nad nią popłakałam..

Myślę, że moje obawy spowodowane były w dużym stopniu przez ilustracje Anke Kuhl, a szczególnie tę, która jest na okładce. Bardziej niż wzruszenia spodziewałam się tam humoru, który śmieszy dorastającą młodzież, ale niekoniecznie mnie – szczególnie w zestawieniu z tematem Bożego Narodzenia. Tymczasem właśnie dzięki tym ilustracjom cała ta historia wybrzmiewa jeszcze mocniej.

Moja mama nie przypuszczała, że będzie miała coś wspólnego z jasełkami poza tym, że zmusi mnie i mojego młodszego brata Charliego, żebyśmy wzięli w nich udział (nie chcieliśmy) i żeby mój ojciec poszedł je obejrzeć (nie chciał). (…) Lecz potem wdepnęła w to wszystko, kiedy pani Armstrong upadła i złamała nogę.

Gdyby nie ta noga pani Armstrong, wszystko byłoby tak, jak co roku. Role w jasełkach dostaliby ci, co zawsze i w ogóle cały spektakl przebiegałby tak samo, jak zwykle. Tymczasem jakoś tak wyszło, że na próbie pojawili się Herdmanowie i wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.

Herdmanowie byli absolutnie najgorszymi dziećmi w historii świata. Kłamali, kradli i palili cygara (nawet dziewczynki), przeklinali, bili mniejsze dzieci, wrzeszczeli na nauczycieli i wzywali imię Boga nadaremno, no i puścili z dymem starą szopę Freda Shoemakera…

… i w dodatku nie wiedzieli nic o Bożym Narodzeniu. Wiedzieli, że to urodziny Jezusa, ale wszystko inne było dla nich nowością – pasterze, mędrcy, gwiazda, stajnia, zatłoczona gospoda.

Choć udział takiej ekipy w jasełkach może się wydawać murowanym przepisem na klapę, to właśnie dzięki nim ta historia świąteczna, co roku ta sama, ze szwędającymi się ludźmi w szlafrokach, prześcieradłach i z ostrymi skrzydłami nabrała szczególnego wymiaru. Dzięki Imogenie, Ralphowi, Gladys i pozostałym Herdmanom wszyscy uczestnicy i widzowie tego spektaklu przypomnieli sobie i zrozumieli, o co w tym wszystkim chodzi i co jest prawdziwym sensem tych świąt.

Kiedy tej nocy wyszliśmy z kościoła, było zimno i pogodnie, pod stopami chrzęścił śnieg, a nad głową świeciły jasne gwiazdy. I pomyślałam o aniele – Gladys, z chudymi nogami, w brudnych tenisówkach wystających spod szaty, która wrzeszczy do nas wszystkich:

– Ej ! Dziecię nam się narodziło !

Już niebawem Adwent i kolejne Boże Narodzenie przed nami. Zanim wpadniemy w doroczne koleiny zakupów, sprzątania i wymyślania prezentów, warto sięgnąć po tę opowieść o absolutnie nietypowych jasełkach i także przypomnieć sobie, czemu w ogóle obchodzimy te święta.

Barbara Robinson „Najlepsze jasełka wszech czasów”, przekł.: Adam Pluszka, ilustr.: Anke Kuhl, wyd.: Dwie Siostry, Warszawa 2022

I kto tu rządzi ? Polityka dla początkujących

I kto tu rządzi ? Polityka dla początkujących

Książka nominowana w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA 2023 w kategorii: fakt !!!

Cześć SZEFIE ! Czołem SZEFOWO ! GRATULACJE !

Właśnie zdobyliście władzę nad całym krajem. (Lepiej się nie przyznawajcie, jak to zrobiliście… Wolę nie wiedzieć). Zamiast tego powiedzcie mi, jak to jest być szefem wszystkich szefów… numerem jeden… najgrubszą rybą… największą szychą…

Przypuszczam, że to całkiem przyjemne uczucie, ale nie rozluźniajcie się zanadto. Sprawowanie władzy to ciężka praca. Trzeba podejmować wiele ważnych decyzji w bardzo krótkim czasie. Jeśli się obijacie, obywatele waszego państwa mogą się wkurzyć i usunąć was z urzędu, a nawet wsadzić was do więzienia !

(A jeśli jesteście absolutnie do niczego, mogą przypuścić szturm na waszą siedzibę i ściąć wam głowę, ale nie martwcie się – w naszych czasach nie zdarza się to szczególnie często).

Kolejna po „Głosujcie na wilka!” książka o tematyce bardzo w Polsce aktualnej. Następne wybory będą już w przyszłym roku (i to nawet dwa razy), kolejne w następnym, a potem… ani się obejrzymy, jak ich czytelnicy staną się posiadaczami czynnych i biernych praw wyborczych. Jaki będą z nich robić użytek ? Jaki będzie świat przez nich (u)rządzony ?

„I kto tu rządzi ? Polityka dla początkujących” to swoista propedeutyka sprawowania władzy 😉 Oczywiście wiedza w niej zawarta to zbyt mało, żeby naprawdę myśleć o rządzeniu państwem, ale jest to na pewno dobry początek drogi do zrozumienia, o co w tym wszystkich chodzi. Jej autor – Rich Knight, dziennikarz BBC nie ogranicza się wyłącznie do realiów brytyjskich. Sięga po przykłady z różnych państw i tworzy opowieść dość uniwersalną – przynajmniej w kręgu tak zwanej kultury zachodniej. Jest ona interesująca także dla czytelników polskich, mimo że nie ma w niej bezpośrednich odwołań do naszego kraju.

Demokracja, monarchia czy dyktatura ? A może anarchia ? Jaki system sprawowania władzy jest najlepszy ? Jak działa demokracja ? I czy naprawdę chodzi w niej o to, żeby każdy obywatel miał wpływ na dowolną sprawę wagi państwowej? Kto powinien mieć prawo głosu ? Jak rządzić i czym się różnią od siebie najważniejsze ideologie ? Jak ułożyć stosunki z innymi państwami ? I tak dalej, i tak dalej…

Mimo że ta książka przeznaczona jest dla czytelników w wieku około 10 lat, warto, żeby sięgnęli po nią także dorośli. Znajdą tam wiele ciekawych obserwacji oraz wiedzę, którą być może kiedyś mieli, ale często już o niej nie pamiętają. Niech Was nie zwiedzie lekki, żartobliwy ton, w jakim ta książka jest napisana ! Pomysł wyjściowy – żeby rozmawiać z nastoletnimi czytelnikami tak, jakby już teraz mieli rządzić swoimi krajami, jest tak absurdalny, że można by przypuszczać, że to, o czym jest tam mowa, też nie jest do końca poważne. Nic bardziej mylnego !

Rich Knight uświadamia swoim czytelnikom, że wbrew pozorom – władza to nie jest zajęcie lekkie, łatwe i przyjemne. W dodatku wiąże się ono z ogromną odpowiedzialnością. Dobrze, żeby mieli oni świadomość tego jeszcze zanim przyjdzie im do głowy, żeby taką drogę życiową wybrać.

Dobrze też by było, że pamiętali o tym ci wszyscy, którzy już się polityką czynnie zajmują…

Rich Knight „I kto tu rządzi ? Polityka dla początkujących”, przekł.: Katarzyna Dudzik, ilustr.: Allan Sanders, wyd.: Insignis Media, Kraków 2023

Milion dobrych uczynków

Milion dobrych uczynków

Książka nominowana w Plebiscycie Blogerów LOKOMOTYWA 2023 w kategorii: tekst !!!

Pewnego całkiem zwyczajnego wieczoru Frank i Mama wygrywają w totolotka…

Tak właśnie – całkiem zwyczajnie zaczyna się ta historia, która początkowo skojarzyła mi się ze starym żydowskim dowcipem o Icku, który prosił Boga o wygraną w loterii. Prosił i prosił, modlił się i skarżył na to, że Bóg nie chce jego próśb wysłuchać. Wreszcie Bóg wychylił się z Nieba i powiedział do niego: Icek, ty mi daj szansę ! Kup w końcu los !

Mama Franka dawała Bogu szansę długo i uporczywie, stawiając cały czas na te same liczby i można powiedzieć, że Bóg w końcu tę szansę wykorzystał 😉

Oto zwycięskie liczby Franka i Mamy:

2- bo Frank i Mama są we dwoje,

4- jak liczba liter w imieniu Mamy,

5- jak liczba liter w imieniu Franka,

7- bo tyle dni w tygodniu spędzają razem,

8- bo cyfra przypomina bałwana, którego Frank ulepił tego samego dnia, gdy wymyślił z Mamą liczby do totolotka,

11- jak dwie szczoteczki do zębów w jednej szklance w łazience,

18- jak bałwan, który dostał do ręki miotłę.

Wszystkie liczby z początku. „Nigdy nie padną”, powiedziała Mama, gdy je wymyślali. A teraz padły. Teraz jest nigdy.

„Milion dobrych uczynków” to książka, która opowiada o tym, co się wydarzyło potem. Frank i Mama wygrali 24 miliony – w norweskich koronach to jest jakieś 2,5 raza mniej niż w polskich złotych, ale nadal dużo. Szczególnie dla samodzielnej matki, która mieszka z synem w niewielkiej miejscowości i zarabia na życie sprzątaniem cudzych domów. Wydawać by się mogło, że grając z takim uporem Mama powinna mieć znakomicie przemyślane to, co zrobi z wygraną, ale okazało się, że nie. Pragnie jedynie zabezpieczyć przyszłość syna, ale nie chce, żeby stał się rozpuszczonym dzieckiem.

Jednak kiedy wiadomość o ich wygranej staje publiczna, okazuje się, że jest bardzo wiele osób, które lepiej od Mamy wiedzą, co powinna zrobić z tymi pieniędzmi…

Ludzie znani jej i kompletnie obcy – tacy, którzy naprawdę mają problemy wymagające pieniędzy oraz ci, którzy żadnych problemów nie mają, ale uważają, że to nie jest powód, dla którego Mama miałaby się z nimi swoją wygraną nie podzielić.

Skoro już ma te 24 miliony, to dlaczego nie ???

Gdy ma się dużo – tłumaczyła Frankowi – w dobrym tonie jest dzielić się z innymi. Na przykład kiedy dostaniesz na urodziny wielką torbę cukierków, dajesz część gościom. Przesypujesz wszystko do miski, z której każdy po kolei może się częstować. Nie siadasz w kącie, żeby wszystko wszamać samemu, prawda ?

A skąd te dobre uczynki w tytule ? Otóż Mama wymyśliła w końcu, że odda jeden ze swoich milionów temu z mieszkańców ich wioski, który zrobi coś wyjątkowo miłego. Miała nadzieję, że gdy ludzie przez jakiś czas będą mili, wejdzie im to w nawyk i później też będą mili.

Jak można przeczytać na okładce, „Milion dobrych uczynków” to powieść o pieniądzach – bez bałwochwalstwa i bez hipokryzji.

Wygrana wiele zmieniła w życiu Franka. Nic już nie mogło być jak przedtem – ani w miejscowości, w której mieszkał całe życie, a nagle stał się tam kimś szczególnym, ani kiedy (poniekąd uciekając przed tym, co się działo) wyjechali z Mamą nad Morze Śródziemne. Tam chłopiec wychowywany w raczej mało zróżnicowanym pod względem materialnym środowisku styka się z ludźmi bardzo bogatymi i bardzo biednymi.

Nagle dowiedział się co robią z ludźmi pieniądze – także jeśli ich nie mają.

Oraz co ludzie są w stanie zrobić, aby je zdobyć.

Lub do czego mogą doprowadzić innych, gdy je mają.

A także tego, że niezależnie od tego, ile pieniędzy mają, mogą chcieć mieć ich więcej.

A co stało się z Miłylionem ? Kto go zdobył i czy był to wybór sprawiedliwy ? Czy w ogóle możliwe było tu rozwiązanie sprawiedliwe ? Odpowiedzi na te pytania musicie poszukać w książce. Ja powiem tylko tyle, że jest to historia tyleż gorzka, ale ile dająca nadzieję…

P.S. Bardzo podobają mi się towarzyszące tej historii ilustracje Marty Ruszkowskiej. Po pierwsze dlatego, że nie są infantylne i nie upupiają czytelników, a po drugie – dlatego, że są takie nienachalne 😉 Istnieją trochę obok tego, co się dzieje w tekście, ale tworzą jego atmosferę.

Arnfinn Kolerud „Milion dobrych uczynków”, przekł.: Katarzyna Tunkiel, ilustr.: Marta Ruszkowska, wyd.: Agora dla dzieci, Warszawa 2023

Smok Smoczydło i inne bajki

Smok Smoczydło i inne bajki

Ogromniasty smok Smoczydło // bezustannie był nie w sosie, // stroił fochy i grymasił, // i miał ciągle muchy w nosie.

„Smok Smoczydło i inne bajki” to zbiór wierszy oraz utworów prozą, w którym aż roi się od rozmaitych smoków, ale nie tylko od nich… Jest tam też pewien Strach na Wróble, który zaprzyjaźnił się… z wróblem, są ludzie – czasem koronowani, a czasem nie, uczciwi i niekoniecznie, jest ślimak, jest słoń. Krótko mówiąc: jest o czym czytać !!!

Jednak uprzedzam – czytanie tego na głos jest pewnym wyzwaniem, co akurat w przypadku twórczości Małgorzaty Strzałkowskiej nie dziwi. Nie są to aż „Wierszyki łamiące języki”, ale tutaj również bywa wyboiście. Pojawiają się w nich na przykład: smok Bzurbzdrok, miasto Kokowakwałubudubu, że o kwiatkach o wdzięcznej nazwie trulululutrulutruleczki nie wspomnę 😉

Dla mnie ta książka okazała się miłą niespodzianką, bo z zaskoczeniem odkryłam w niej dwie bajki prozą, które przed laty należały do ulubionych lektur moich córek i były jednymi z pierwszych, które stanęły na półkach Małego Pokoju z Książkami. Są tu nadal i zapraszam —>>>tędy do smoka Kruszynki, a —>>>tędy do ślimaka Kacperka. Obie ukazały sie około dwudziestu lat temu i nie były wznawiane, więc dla obecnych adresatów tego zbioru zapewne stanowią zupełną nowość, po którą zdecydowanie warto sięgnąć !!!

Zaplanowałam, że na potrzeby tego wpisu zrobię zdjęcie wszystkim tym trzem książkom razem. Niestety, wydarzyło się coś, o czym moja Babcia mówiła, że Diabeł ogonem nakrył 😦 Ślimaka Kacperka znalazłam bez problemu, ale smok Kruszynka gdzieś się przede mną schował, mimo że na pewno miałam tę książkę. A może Kruszynka po prostu uznał, że tam na ilustracjach Marcina i Filipa Bruchalskich nie wyglądał zbyt awantażownie ? Myślę jednak, że spodobał mu się sposób w jaki sportretowała go tutaj Beata Zdęba 🙂 Jeśli się kiedyś odnajdzie (zapewne wtedy, kiedy będę szukała jakiejś innej książki, którą przecież mam), na pewno wstawię tutaj zdjęcie.

Co do ilustracji – przyznam, że widząc okładkę tej książki, troszkę obawiałam się tego, co zobaczę w środku. Spotkało mnie jednak miłe zaskoczenie. Myślę, że problem polegał na niebieskim kolorze tła na okładce – nieco zbyt jaskrawym. Za to w środku nie ma żadnych jaskrawości. Ilustracje są delikatne, rzekłabym nawet, że poetyckie. Może to trochę dziwnie brzmieć w kontekście smoków, ale tak właśnie jest 😉

Dziękuję Wydawnictwu Bajka za egzemplarz recenzencki tej książki 🙂

Małgorzata Strzałkowska „Smok Smoczydło i inne bajki”, ilustr.: Beata Zdęba, wyd.: Bajka, Warszawa 2023

P.S. Posłuchajcie, co o tej książce powiedziała Magda Mikołajczuk z I Programu PR w swojej audycji „Czytam, bo lubię” —>>> tędy proszę 😉

Mały atlas psów (i szczeniaków) Ewy i Pawła Pawlaków

Mały atlas psów (i szczeniaków) Ewy i Pawła Pawlaków

To już piaty, po atlasach ptaków, motyli, zwierzaków oraz kotów (i kociaków), z serii tworzonej przez tę wspaniałą małżeńską spółkę autorską. Poprzednie trzy były nominowane w kolejnych edycjach Plebiscytu Blogerów LOKOMOTYWA, a „Mały atlas zwierzaków” zwyciężył w kategorii: obraz.

Bohaterami pierwszych trzech atlasów były stworzenia znane Autorom raczej z daleka, a nawet, rzec można, przelotnie 😉 Ostatnie dwa natomiast dotyczą domowników – stanowią przegląd kotów i psów żyjących w zaprzyjaźnionych z nimi domach. I to właśnie ich związki z ludźmi i miłość, którą się nawzajem obdarzają są tematem tej książki.

Są wśród nich psiaki rasowe i kundelki najrozmaitszych odmian. Mamy więc małą złodziejkę słodyczy imieniem Fala, z powodu której w kuchni powstał specjalny Falochron i jamnika Gingera, który uwielbia rozwijać rolki papieru toaletowego. Poznajemy whippeta o imieniu Juki, który nie lubi spać w swoim legowisku i sąsiada Autorów retrivera Flokiego, wylizującego wszystko, co się w zasięgu jego języka znajdzie…

Są także inne psiaki wyaplikowane przez Ewę Kozyrę-Pawlak, która jest także autorką tekstów zamieszczonych w tej książce. Paweł Pawlak namalował niektóre z nich, a także wykonał ich figurki.

Podobnie jak w atlasie kotów (i kociaków) tutaj także mamy dodatkowe rozkładówki – z jednej możemy dowiedzieć się, jakie zawody wykonują psy (a zilustrowała ją Paulinka Psociłko), druga natomiast obrazuje szczegółowo z czego składa się pies na przykładzie berneńskiego psa pasterskiego. Trzecia, zatytułowana Psiedszkole przedstawia poznane już psy w wersji: szczeniak, a zadaniem czytelników jest odgadnięcie, kto jest kim ?

Ciekawa jestem, czy (i kiedy ?) powstanie kolejny atlas i jakich tym razem będzie miał bohaterów ? Macie jakieś propozycje ???

„Mały atlas psów (i szczeniaków) Ewy i Pawła Pawlaków”, wyd.: Nasza Księgarnia, Warszawa 2023