Tajemnica Lost Lake

Tajemnica Lost Lake

„Tajemnicę Lost Lake” przeczytałam już jakiś czas temu i długo nosiłam się z zamiarem umieszczenia jej na półkach Małego Pokoju z Książkami. Trudno było mi jednak zabrać się za napisanie o niej, bo (jak w przypadku każdej książki, której treścią jest rozwiązywanie jakiejś tajemnicy) nie jest łatwo zrobić tego tak, żeby jej nie zdradzić. Na dodatek w tak zwanym międzyczasie zapoznałam się z pierwszym tomem „Rodziny Monet” i imperatyw podzielenia się wrażeniami z tej lektury był tak duży, że Lost Lake musiało poczekać na swoją kolej. Ale z Pensylwanii do Nowej Anglii nie jest tak daleko, więc dotarłam i tu 😉

„Tajemnicę Lost Lake” można czytać na dwóch płaszczyznach. Ta pierwsza, najbardziej oczywista to powieść grozy z elementami paranormalności (i z poziomem straszności odpowiednim wczesnych nastolatków oczywiście), w którym kluczową rolę odgrywa biblioteka i pewna tajemnicza książka. Wszystko to widać już na okładce 😉

Rodzina Fiony Crane właśnie przeprowadziła się na drugi koniec stanu Massachusetts do tytułowego miasteczka. Dom, który kupili państwo Crane, nazywano kolonialnym – nie dlatego, że miał okiennice i rozległą fasadę z tarasem na całej długości, ale dlatego, że wybudowano go w czasach kolonialnych. Deski parkietu skrzypiały, okna były podzielone na małe kwadraty, a drzwi zdążyły się wypaczyć i powykrzywiać tak, że nie pasowały do framug.

W Lost Lake jest wiele takich starych domów zatopionych w zieleni. Są wakacje, dziewczynka nikogo tam nie zna, a rodzice są zajęci (dlaczego – o tym potem), więc jedynym miejscem, gdzie może spędzać czas jest miejscowa biblioteka, która mieści się właśnie w takiej starej rezydencji. Tam też znajduje książkę zaczynającą się od słów: Dawno temu żyły sobie dwie siostry, które wszystko robiły razem. Do momentu, gdy jedna z nich zniknęła.

Fionę zafascynowała ta książka, a ona pojawiała się i znikała, tak jakby sama sobie wybierała czytelników. Potem okazało się, że jej akcja ma coś wspólnego z Lost Lake, a nawet z budynkiem, w którym obecnie jest ta biblioteka i że nie tylko Fiona została przez tę książkę wybrana do rozwikłania tajemnicy sprzed lat…

Gdyby zekranizować „Tajemnicę Lost Lake”, mógłby z tego wyjść film momentami przerażający i chyba nieodpowiedni dla widzów w wieku, dla którego jest ona przeznaczona. Czym innym jest wyobrażanie sobie czytanych scen i sytuacji, bo odbywa się to w ramach posiadanej wiedzy i doświadczenia, a czym innym – zobaczenie tego na ekranie tak, jak sobie to wyobraził ktoś inny. Jednak poza tym nieco strasznym wątkiem, który z czasem przechodzi z książki w książce do tej właściwej, a Fiona i jej nowo poznany kolega z czytelników stają się uczestnikami wydarzeń, „Tajemnica Lost Lake” jest historią o rodzinie, a przede wszystkim o siostrach.

Najwcześniejsze wspomnienie Fiony Crane to wielogodzinne oczekiwanie na mrozie. A wszystko przez siostrę.

Kiedy Fiona wracała pamięcią do tego wydarzenia, widziała siebie, jak siedzi opatulona kocem, na szarej metalowej barierce przed dużym metalowym budynkiem. Na ławce obok niej leżała kolorowanka i pudełko kredek, ale zziębnięte palce w wełnianych rękawiczkach nijak nie mogły skorzystać z tych dobrodziejstw. Dziewczynka patrzyła z góry na białe owalne lodowisko, na którym jeździła na łyżwach jej siostra Arden.

Łatwo było dostrzec Arden wśród innych łyżwiarzy figurowych. Wszystkie dzieci z grupy początkującej sunęły po lodzie na jednej nodze, z ramionami na boki. Arden rozpościerała ramiona najszerzej i najwyżej ze wszystkich unosiła nogę. Fiona w tym czasie marzła na ławce… (…)

Ale już wtedy, choć miała zaledwie trzy lata, zdążyła się zorientować, że tak właśnie będzie wyglądało życie z Arden Crane. Wieczne czekanie i przyglądanie się z boku. Szukanie resztek wolnej przestrzeni, by wcisnąć w nie własne życie.

Rodzina Crane’ów przeprowadziła się do Lost Lake właśnie ze względu na łyżwiarskie treningi Arden. Dojazdy z Pittsfield, gdzie mieszkali wcześniej, zajmowały zbyt wiele czasu. Trudno się dziwić młodszej z sióstr, że ma żal o rozstanie z przyjaciółmi i ukochanym domem, ale z czasem możemy się przekonać, że sytuacja nie jest tak oczywista, jak się jej wydaje.

Bardzo podoba mi się to, jak Jacqueline West opisuje tę rodzinę. Rodzice dziewczynek bardzo starają się pogodzić zbyt wiele racji – chcą aby starsza z córek mogła należycie rozwijać swój talent, ale równocześnie muszą pracować, aby na to zarobić i w dodatku naprawdę myślą jeszcze o tym, co jest ważne dla Fiony. Tylko czasem ich to wszystko przerasta, czegoś nie zapiszą, o czymś zapomną… Fiona, która ma żal o to, że ze względu na siostrę musiała zrezygnować z dotychczasowego życia, z czasem przekonuje się, że Arden też w tym wszystkim nie jest łatwo, a świadomość tego, jak krótka jest kariera łyżwiarska i jak niewiele ma czasu na to, żeby osiągnąć sukces, jest dla niej też źródłem stresu. W dodatku ma świadomość, że nie tylko ona ponosi tego koszty.

„Tajemnica Lost Lake” to powieść o siostrach – tych z przeszłości i tych, które tam się właśnie przeprowadziły. To opowieść o istocie więzi, która je łączy. Sama jestem jedynaczką i bardzo zazdroszczę wszystkim, którzy nie tylko mają rodzeństwo, ale naprawdę łączy ich coś więcej niż tylko przynależność do tej samej rodziny i życie pod jednym dachem. Zazwyczaj nie lubię w książkach takich sytuacji, kiedy bohaterowie robią coś w tajemnicy przed rodzicami, ale kiedy tutaj Arden powiedziała do Fiony: Jesteśmy już na tyle duże, że pewne problemy możemy rozwiązywać między sobą, prawda ? poczułam, że jest to początek czegoś szczególnego między siostrami. Czegoś bardzo ważnego.

Wakacyjna powieść grozy z książką roli głównej i biblioteką w tle, trochę staroświecka i trochę współczesna – czy jest lepszy czas na taką lekturę niż właśnie teraz ?

Jacqueline West „Tajemnica Lost Lake”, przekł.: Maria Jaszczurowska, wyd.: Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023

Dodaj komentarz