Atlas wysp odległych (okładka żółta)

Atlas wysp odległych (okładka żółta)

czyli wydanie rozszerzone tytułu, który 11 lat wcześniej ukazał się w okładce niebieskiej .

Czym, poza kolorem okładek, różnią się te dwa książki ? W wersji żółtej przybyło pięć wysp oraz wstęp o tytule „Isolario. Zmutowane myszy, milczące kanarki, nieznane wyspy”. Autorka rozpoczyna go następująco:

W pewien letni dzień roku 2009, dwa tygodnie po tym, jak w mogunckiej drukarni upewniłam się, że praca nad „Atlasem wysp odległych” – a w każdym razie nad jego pierwszym wydaniem – dobiegła końca, zauważyłam w bibliotece książkę o intrygującym tytule „Isolario”. Zajrzałam do środka i ze zdumieniem odkryłam, że gatunek, który, jak mi się wydawało, stworzyłam i zapoczątkowałam swoim atlasem, istnieje już od dawna: była to bowiem jedna z podręcznych encyklopedii wysp, zwanych po włosku właśnie isolario. Powstawały one w XV i XVI wieku zwłaszcza w Republice Weneckiej – ważnym ośrodku żeglugi morskiej, ale także wczesnego drukarstwa – i dotyczyły wyłącznie wysp: bliskich i dalekich, znanych i nowo odkrywanych, legendarnych i dziwnych, które przybliżano za pomocą map, widoków wybrzeża oraz opisów historycznych i literackich, w tym informacji o położeniu, wielkości, ewentualnych mieliznach i możliwościach lądowania.

Nie zdając sobie z tego sprawy, ożywiłam ten już niemal zapomniany, a przecież wspaniały gatunek literacki, sytuujący się gdzieś pomiędzy atlasem a dziennikiem podróży…

Kartografia powinna w końcu zostać uznana za rodzaj literatury, a sam atlas za gatunek poetycki, nie bez racji nazywano go przecież pierwotnie Theatrum orbis terrarum – „teatrem świata”…

„Atlas wysp odległych” to jedna z tych książek, które pozornie wyglądają jakby były przeznaczone dla dzieci (bo przecież mają dużo obrazków), ale są zdecydowanie dla dorosłych. Jakiś czas temu popełniłam na ich temat artykuł, który ukazał się w piśmie Kontakt. Joanna Rzyska z wydawnictwa „Dwie Siostry” powiedziała mi wtedy: Ciągle spotykamy się z pomyłkami – jednak ten stereotyp działa. Książka z obrazkami ? W wydawnictwie dziecięcym ? To na pewno dla dzieci. Zdarzyło nam się, że bibliotekarze proponowali nam poprowadzenie warsztatów dla dzieci na temat „Atlasu wysp odległych”, bo skoro poprzednio wydałyśmy „Mapy” i one są dla dzieci, to „Atlas” zapewne też.

Pięćdziesiąt (pięć) wysp, na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę…

Judith Schalansky wykorzystała formę atlasu geograficznego, żeby opowiadając historie o niemal nikomu nieznanych wyspach stworzyć parabolę świata, zastanowić się nad człowiekiem i nad tym, co wnosi on do miejsca, w którym żyje.

Bo wyspy są przecież tylko małymi kontynentami, kontynenty zaś jedynie bardzo wielkimi wyspami…

„Atlas Wysp Odległych” to pięćdziesiąt pięć opowieści – przypowieści o odległych (przynajmniej z naszej perspektywy), odludnych i niegościnnych skrawkach lądu, z których wyraźnie wynika, że zdecydowanie lepiej jest im bez ludzi. Poprzedza je fascynującym wstęp – esej autorki. Zatytułowany jest „Raj jest wyspą. Piekło też” i opowiada o sensie i bezsensie podróży, iluzji odkrywania świata na jego antypodach oraz o tym, że mapy przy całym swoim obiektywizmie wcale nie oferują odbicia rzeczywistości, lecz jedynie jej śmiałą interpretację.

Odległe wyspy są nieosiągalne w dwojakim sensie. Trudno do nich dotrzeć, trudno do nich przybić (o ile jest to w ogóle możliwe) i nawet, gdy próby kończą się powodzeniem, wytęskniony kraj okazuje się – jakby nie było tego wiadomo wcześniej – pustynny i nieprzydatny.

Dla badaczy każda wyspa jest świętem, prawdziwym laboratorium natury; przedmiotów badań nie trzeba tutaj mozolnie wyszukiwać, rzeczywistość jest uchwytna i policzalna przynajmniej dopóty, dopóki fauna i flora nie zostaną zniszczone przez napływowe zwierzęta albo ludność nie wymrze na skutek przywleczonych chorób.

Na skraju niekończącej się kuli ziemskiej nie ma żadnego dziewiczego, rajskiego ogrodu. A przybywający z daleka ludzie sami stają się potworami, które z takim trudem przepędzili z map, gdy dokonywali odkryć.

Wyspa Samotności, Thule, Possesion, Napuka, Wyspa Zwodnicza czy Amsterdam…

Spośród pięćdziesięciu wysp wymienionych w tej książce znałam wcześniej (w sensie: wiedziałam, że istnieją i jeszcze coś więcej) tylko dwie – Św. Helenę i Wyspę Wielkanocną. Z zaskoczeniem odkryłam także trzecią, której nazwa brzmiała znajomo – Tristan da Cunha. Przypomniał mi się wiersz Mariana Hemara, pierwszy raz przeczytany niemal 30 lat temu w Londynie – podobnie jak wszystkie napisane na emigracji przesiąknięty bolesną tęsknotą do Polski. Poświęcony jest on wydarzeniu, które Judith Schalansky tylko zaznaczyła na osi czasu historii tej wyspy – ewakuacji jej całej, niezbyt licznej ludności z powodu wybuchu wulkanu w latach 1961 – 1963 i ich późniejszemu powrotowi do niewielkiej, skalistej ojczyzny. Podobnie jak dla urodzonej w nieistniejącym już NRD autorki „Atlasu”, także dla Hemara, tytułowa egzotyczna wyspa, której nazwę znał wcześniej ze znaczka pocztowego w klaserze, jest tylko pretekstem – do opowieści o jego własnych smutkach i tęsknotach.

Pamiętam znaczek pocztowy, // Duży błękitny prostokąt, // Kosztował dziesięć centów. // Marzyłem – którędy – dokąd // Droga na taką wyspę ? // Jaka ona szczęśliwa, // Że tak się pięknie nazywa, // Że tak się dźwięcznie nazywa – // „Tristan da Cunha” – jak gdyby // Dźwiękła harfa eolska. // Nie tak zwyczajnie jak u nas – // Galicja… czy Lwów… czy Polska…

W nowym, żółtym wydaniu przybyło jeszcze pięć wysp – Gough, Sentinel Północny, Agalega, Nukulaelae i Midway. Myślę, że nie tylko ja znałam ze słyszenia wyłącznie tę ostatnią, choć spodziewałam się przy jej okazji historii bardziej wojennej, a mniej… Zresztą, przeczytajcie sami. Największe wrażenie zrobiła na mnie opowieść o Sentinelu Północnym. Nie przypuszczałam, że nadal jest na Ziemi wyspa, której ludność konsekwentnie (i skutecznie) broni się przed kontaktem ze światem zewnętrznym. Wyspa, o której mieszkańcach nic nie wiadomo – ani o tym, ilu ich jest, ani jak żyją, ani jakim językiem ze sobą rozmawiają. A opisana przez Judith Schalansky historia misjonarza Johna A. Chau brzmi, jakby wydarzyła się w czasach filmu „Misja”, a nie w roku 2018. Może więc jednak jest tam ten ostatni na kuli ziemskiej dziewiczy rajski ogród ?

Mam nadzieję, że mieszkańcy tej wyspy nie będą więcej niepokojeni przez przedstawicieli zewnętrznych cywilizacji, bo nigdy jeszcze to się dobrze dla wyspiarzy nie skończyło. Ta książka pokazuje to dobitnie.

Judith Schalansky (tekst i ilustr.) „Atlas Wysp Odległych. Pięćdziesiąt pięć wysp, na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę”, przekł.: Tomasz Ososiński, wyd.: Dwie Siostry, Warszawa 2024
Dziękuję Wydawnictwu Dwie Siostry za egzemplarz recenzencki tej książki 🙂

Judith Schalansky (tekst i ilustr.) „Atlas Wysp Odległych. Pięćdziesiąt wysp, na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę”, przekł.: Tomasz Ososiński, wyd.: Dwie Siostry, Warszawa 2013

Dodaj komentarz