BAPU opowieść o dobrym maharadży

BAPU opowieść o dobrym maharadży

Długo czekałam na tę książkę, ale doczekałam się wreszcie. Jakoś tak mam ze wszystkimi niemal tytułami tej serii, że po ich przeczytaniu, zaraz przychodzi mi do głowy pomysł na kolejny temat. Niestety – w wojnach wywołanych przez dorosłych, dzieciom przydarza się wiele…

Dziesięć lat temu ukazały „Syberyjskie przygody Chmurki” i napisałam wtedy, że aż prosi się ona o uzupełnienie następną – o dziecku, które opuściło Rosję z Armią Andersa, a następnie trafiło do Indii adoptowane przez maharadżę Jam Saheba Digvijay Sinhji. To taka piękna historia – brzmi jak bajka, a jednak wydarzyła się naprawdę… Historia Chmurki długo pozostawała jedyną w tej serii opisującą losy dziecka – zesłańca, dopiero w 2022 roku ukazał się „Jurek Poleszuk. Tułaczka przez pół świata” Andrzeja Perepeczko. Jej bohater opuścił nieludzką ziemię z Armią Andersa, ale dalsze jego drogi prowadziły przez Persję do Afryki.

Bardzo czekałam na to, że powstanie wreszcie książka o Dobrym Maharadży. Uważam, że powinniśmy pamiętać nie tylko o tym, co w naszych dziejach było smutne, o krzywdach i martyrologii, ale także o tych sytuacjach, kiedy spotkaliśmy się z dobrem, kiedy ktoś nam pomógł. Ta historia jest właśnie o takim Człowieku, który korzystając ze swoich ogromnych możliwości pomógł potrzebującym tej pomocy.

Można powiedzieć, że zrobił to dwa razy. Pierwszy – kiedy sprowadził dzieci do Nawanagaru i stworzył im warunki do życia, nauki i odzyskania sił po koszmarnych przejściach, a drugi – po zakończeniu wojny, kiedy adoptował wszystkie niepełnoletnie sieroty, aby władza komunistyczna nie mogła ich zmusić do przyjazdu do Polski.

Mam też do tej historii stosunek osobisty, bo wśród Polaków, którzy trafili do Indii pod opiekę maharadży Jam Sabeha Digvijay Sinhji, była siostra mojego dziadka ze swoim synem, który potem był moim bardzo kochanym wujkiem. Po wojnie znaleźli się w Londynie i niewiele było okazji, żeby z nimi o ich wojennych przeżyciach porozmawiać, posłuchać wspomnień… Udało mi się to raz, byłam już studentką, ale bardziej umiałam wtedy pytać ciocię o jej życie na zesłaniu oraz o to późniejsze w Anglii niż o Indie. Jedyne, co od niej wtedy usłyszałam, to historia o tym, że wyhaftowała tam bluzeczkę dla córki maharadży, a on z wdzięczności dał jej pracę przy dzieciach…

Zrozumiałam to później, kiedy dowiedziałam się, że współprowadziła ośrodek w Panchgani, do którego trafiały dzieci chore na gruźlicę. Jej syn był na szczęście zdrowy i nie mógł tam mieszkać. Został więc umieszczony w szkole z internatem, a czesne za naukę jego i kilku innych polskich chłopców także opłacał maharadża. Jeszcze później oglądałam film dokumentalny o ośrodku w Balachadi, w którym pojawiła się także jego córka – księżniczka Hershad. Pokazała swoje zdjęcie w stroju krakowskim uszytym i wyhaftowanym dla niej przez polskiej kobiety. Myślę, że jakaś jego część była dziełem cioci Walerii.

zdjęcie pochodzi z książki „Druga ojczyzna. Polskie tułacze dzieci w Indiach” Anuradhy Bhattacharjee, która powstała na podstawie pracy doktorskiej autorki

O tym, że pani Monika Kowaleczko-Szumowska pracuje nad filmem polskich dzieciach w Indiach wiedziałam już od jakiegoś czasu. Kiedy rozmawiałam z nią o jej książkach i filmie o Powstaniu Warszawskiem, powiedziała mi, że bardzo chciałaby zrealizować jeszcze jeden. I tak, po „Fajnej frajnie” opartej na wspomnieniach osób, które w czasie Powstania były dziećmi, powstał film „Maharaja’s Cildren. Brave Bunch in India”. Punktem wyjścia były wspomnienia Wiesława Stypuły, jednego z ostatnich dzieci maharadży, który niestety zmarł w maju tego roku. Historię Wiesia opowiada także interaktywny dokument czyli tak zwany webdoc dostępny —>>> tutaj i przeznaczony dla użytkowników od lat 10.

A teraz wreszcie ukazała się książka „BAPU opowieść o dobrym maharadży”.

Bardzo ucieszyłam się, odnajdując w opowiedzianej tam historii także ślady po naszych rodzinnych wspomnieniach. Co prawda tematem tej książki jest przede wszystkim ośrodek w Balachadi, do którego trafiła większość polskich sierot. Jest tam jednak wzmianka o sanatorium w odległym o tysiąc kilometrów Panchgani, a księżniczka Hershad także tu wspomina swój krakowski strój, który dostała od nich w prezencie 🙂

Monika Kowaleczko-Szumowska nie ograniczyła się tylko do historii pobytu polskich dzieci w Indiach, bo nie można by jej zrozumieć nie wiedząc o tym, jak tam się znaleźli i jakie były ich losy na nieludzkiej ziemi. Pisze o tym bardzo oględnie, ale mimo wszystko są to opisy przejmujące. Również maharadżę i jego rodzinę poznajemy wcześniej, zanim jeszcze zaczęła się wojna.

Jest w tej książce także wątek współczesny, bo historię sprzed 80 lat poznajemy dzięki Kopal i Nehal, indyjskim dziewczynkom, które dowiadują się o niej spędzając z rodziną wakacje w Balachadi. Kiedy czytałam ją pierwszy raz, wydał mi się trochę sztuczny (a nawet zbędny), ale kiedy w końcowej scenie dziewczynki wzięły udział w spotkaniu po wielu latach rodzonych dzieci Maharadży z ich polskimi siostrami i braćmi, zrozumiałam czemu miało to służyć. Obecność współczesnych dzieci stanowi pomost między przeszłością a teraźniejszością.

Ta historia niesie nadzieję, że w najgorszych chwilach naszego życia, pozostawieni na łasce losu i historii, możemy liczyć na drugiego człowieka. Ten człowiek, mimo że mówi w innym języku, wyznaje inną religię czy ubiera się inaczej, przyjdzie nam z pomocą.

A jeśli my zobaczymy kogoś, kto potrzebuje pomocy, nie oglądajmy się na innych. Pomagajmy tak wytrwale, jak dobry maharadża pomagał polskim dzieciom.

Niech jego dobro nas inspiruje.

Monika Kowaleczko-Szumowska „BAPU opowieść o dobrym maharadży” (seria: Wojny dorosłych – historie dzieci”), ilustr.: Marcin Minor, wyd.: Literatura, Łódź 2024

Anuradha Bhattacharjee „Druga ojczyzna. Polskie dzieci tułacze w Indiach”, przekł.: Krzysztof Mazurek, wyd.: Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2014

Dodaj komentarz