Bez odwrotu

Bez odwrotu

Wpis z 5 października 2007 roku. Seria ”Nasza biblioteka” wydawnictwa Ossolineum adresowana była do dorastającej młodzieży. Składały się na nią książki poruszające trudne problemy związane z okresem dojrzewania.  W jej ramach ukazały się m.in. powieści Beaty Ostrowickiej przypomniane niedawno przez Wydawnictwo Literatura w serii „Plus Minus 16”, natomiast książek Jany Frey nikt nie wznawia.

Lilli usiadła naprzeciwko mnie i spojrzała mi prosto w oczy. Potem opowiedziała cichym głosem swoją historię.

Historię Dawida. I Camilla.

To, jak to wszystko się zaczęło. I jak wszystko wymknęło się spod kontroli. I to, jak jest dzisiaj.

Nie ma środków antykoncepcyjnych, które dają stuprocentową gwarancję, ale współżycie bez zabezpieczenia jest jak gra w rosyjską ruletkę. Szczególnie jeśli się ma 14 lat.

Lilli miała właśnie 14 lat i była zakochana po raz pierwszy w życiu. Dawid był trochę o niej starszy, ale czy te dwa lata to naprawdę taka różnica ? Zrobili to tylko trzy razy – nie zabezpieczyli się, mimo że w Niemczech, gdzie żyją, nie mieli problemu z dostępem do antykoncepcji. Na pewno była o tym mowa w szkole, mama Lilli też z nią o tym rozmawiała.

Dlaczego Lilli to zrobiła ? Bezmyślność ? Brak wyobraźni ? Zakochanie ? Lęk przed utratą chłopaka ? Czy miało jakieś znaczenie to, że sama została poczęta w sposób przypadkowy ?

Dlaczego nie zadbał o to Dawid ? Mimo wszystko był starszy i bardziej doświadczony od niej. Poza tym – inicjatywa wyszła od niego. Może dlatego, że w razie czego to nie na niego tak naprawdę spadną konsekwencje…

Lili nie mieszka w Polsce i dlatego ma więcej możliwości niż polskie czytelniczki tej książki. One (przynajmniej teoretycznie i zgodnie z literą prawa) nie mają wyboru – urodzić czy usunąć. Mogą tylko urodzić, a potem… albo wychować, albo oddać do adopcji, albo zostawić w domu dziecka. Jeśli zdecydują się wychowywać swoje dziecko, to mogą liczyć wyłącznie na pomoc rodziny. Wariant, który w końcu wybrała Lilli czyli powierzenie synka profesjonalnej rodzinie zastępczej, ale bez zrywania więzi i z możliwością przejęcia opieki nad nim w przyszłości, u nas praktycznie nie istnieje.

Prababcia jej przyjaciółki Annaleny powiedziała jej: Nikt nie może za ciebie decydować. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, każda będzie właściwa ! Jest jeszcze druga strona tego medalu – jakąkolwiek podejmie decyzję, zostanie z jej konsekwencjami na całe życie. Jest tak jak w tytule tej książki – bez odwrotu. Nie można jak w przedszkolu powiedzieć: Stop zabawa !, nie można się obudzić i żyć dalej jak gdyby nigdy nic.

Teraz, po dwóch latach Lilli mówi: Jestem bardzo szczęśliwa, że mam Camilla, ale, zanim do tego doszło, wydarzyło się wiele trudnych, wręcz tragicznych momentów, które zmieniły nie tylko jej życie. Dawid, jego rodzice i bracia, mama Lilli i Bernard, jej ojczym, ojciec Lilli i jego nowa rodzina, a także Waltraud i Franz – rodzina zastępcza małego – będą już zawsze z nim związani, będą jego rodziną. Kiedy Lilli była mała, miała tylko mamę i właśnie rodziny brakowało jej najbardziej. A co o swoim dzieciństwie powie kiedyś Camillo ?

Jana Frey „Bez odwrotu”  (seria: Nasza biblioteka), przekł.: Ewa Knichicka, wyd.: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2005

Mama zniosła jajko

Mama zniosła jajko

Wpis z 15 marca 2007 roku:

Nie tak dawno pisałam tutaj o książeczce, której bohaterem był pewien kret z kupą na głowie. Radziłam wtedy, aby przed zakupem uważnie przeglądać książki, które wybieramy dla naszych dzieci, bo mogą się w nich kryć nieoczekiwane kwiatki 😉 „Mama zniosła jajko” była chyba ostatnią, którą kupiłam na niewidzianego, kierując się tylko jej opisem na stronie wydawnictwa. Leży już jakiś czas w moim tajnym schowku, a ja, zupełnie jak Kubuś Puchatek, im bardziej do niej zaglądam, tym więcej mam wątpliwości z nią związanych 😉

Dorosłym na ogół trudno jest o tym rozmawiać z dziećmi o tym, skąd się wzięły na świecie. Trochę dlatego, że ich rodzice nie potrafili rozmawiać o tym z nimi, trochę też z powodów językowych – w języku polskim brakuje neutralnego słownictwa dotyczącego tych spraw. Mamy do wyboru język medyczny albo określenia wulgarne – jedne i drugie nie bardzo pasują do rozmów z dziećmi. Problemem jest też wyczucie odpowiedniego momentu na taką rozmowę. Najlepiej jeśli dziecko samo o to zapyta, a dorosły odpowie w sposób zrozumiały dla niego, ale przekazując tylko taką część tej wiedzy, jak jest dziecku potrzebna.

W książce Babette Cole wszystko jest na odwrót. Tu rodzice przychodzą do dzieci z własnej inicjatywy, żeby im opowiedzieć, skąd się biorą dzieci. Właściwie nie wiadomo, dlaczego wybrali właśnie ten moment. Następnie zaczynają wciskać im głodne kawałki o lepieniu dzieci z gliny, znajdywaniu w kapuście czy wykluwaniu się z jajka zniesionego przez mamę. Zdegustowane dzieci przejmują pałeczkę w tej rozmowie i uświadamiają rodziców. Tu mam pierwszy problem – skoro rodzice SAMI przychodzą do dzieci, to czemu nie mówią prawdy ? Może sytuacja wyglądałaby bardziej prawdopodobnie, gdyby tę rozmowę zaczęły dzieci… Ale po co, skoro wszystko już wiedzą ?

Ani ta nieprawdopodobna sytuacja wyjściowa, robiąca z rodziców kłamców albo debili, ani bałaganiarska kreska Babette Cole (uzasadniona, bo udająca przecież rysunki dzieci), ani nawet słynna kontrowersyjna strona z kamasutrą dla przedszkolaków 😉 nie są powodem, dla którego ta książka nadal spoczywa w naszej pralni. Od strony „technicznej” nie można nic jej zarzucić, a największym problemem nie jest to, co w niej jest, ale to, czego w niej nie ma. A nie ma w niej ani słowa o MIŁOŚCI – jest wyłącznie świetna zabawa seksem.

Rozmawiając o tym z moimi córkami zawsze mówiłam przede wszystkim o tym, jak poznaliśmy się, zakochaliśmy w sobie i z tej naszej miłości wynikła potrzeba bliskości, czułości i pieszczot, a w końcu seks. Jestem przekonana, że dla każdego dziecka (niezależnie od tego, czy jego rodzice nadal są razem) bardzo ważna jest świadomość, że powstało z miłości.

O seksie dla przyjemności mogę rozmawiać z nastolatkami, choć (mimo że to może staroświeckie) nadal nie potrafię oddzielić go od miłości. Dlatego dużo lepsza do tego celu, choć mniej wyposażona w szczegóły techniczne wydaje mi się książka Marcina Brykczyńskiego z sympatycznymi ilustracjami Pawła Pawlaka „Skąd się biorą dzieci”. Tam się wszystko zaczyna tak, jak być powinno czyli od miłości.

„Mama zniosła jajko” to książka, która na pierwszy rzut oka wygląda na przeznaczoną dla małych dzieci – sugeruje to choćby stosunek ilościowy tekstu i obrazków. Równocześnie jej zawartość zupełnie mi do maluchów nie pasuje. Spotkałam się ostatnio ze zdaniem, że jest to znakomity żartobliwy prezent na osiemnastkę… Wtedy to już chyba dla odmiany trochę za późno, ale może byłby to niezły wstęp do rozmowy z nastolatkiem ? Rozmowy, która odwrotnie niż w przypadku malucha, nie ma służyć uświadomieniu, że prokreacja wiąże się z seksem, ale przypomnieć, że seks może być brzemienny w skutki 😉

Babette Cole „Mama zniosła jajko !”, przekł.: Hanna Baltyn, wyd.: Nasza Księgarnia, Warszawa 2004

Marcin Brykczyński „Skąd się biorą dzieci ?”, ilustr.: Paweł Pawlak, wyd.: Nasza Księgarnia, Warszawa 2004