Bracia Lwie Serce

Bracia Lwie Serce

Wpis z 16 listopada 2012 roku:

Rzadko zdarza mi się popełniać wpisy okolicznościowe i ten też nim nie jest, ale przeczytana na Facebooku informacja o przypadających przedwczoraj 105 urodzinach Astrid Lindgren była bodźcem do skończenia tego, nad czym siedziałam już od jakiegoś czasu.

Pytanie o książki oswajające dziecko z tematem śmierci jest, można powiedzieć, listopadowym pytaniem kalendarzowym. Przez długi czas odpowiedź na nie sprowadzała się w zasadzie do jednego tytułu, jednak ostatnio bardzo modne zrobiło się opisywanie w książkach dla dzieci rozmaitych tematów stanowiących dotychczas tabu, więc i książek o śmierci pojawiło się trochę. Żadna nie dorównuje jednak „Braciom Lwie Serce” mimo, że od napisania jej minęło niemal 40 lat.

Dlaczego ?

Po pierwsze – oczywiście dlatego, że Astrid Lingren była Wielką Czarodziejką. Po drugie – dlatego że (w przeciwieństwie do nowości) nie jest to książka tylko o śmierci. W tej opowieści o życiu po życiu jest wszystko – i miłość, i nienawiść, i strach, i zdrada, i odwaga, i poświęcenie… To książka o byciu Człowiekiem.

Chciałbym Wam opowiedzieć o moim bracie. Nazywa się Jonatan Lwie Serce i o nim właśnie będzie ta historia. Mnie się ona wydaje prawie baśnią i nawet trochę, troszeczkę, opowieścią o duchach, ale przecież wszystko w niej jest prawdą. Tyle tylko, że nikt i tym nie wie poza mną i Jonatanem.

Na początku tej historii wszystko wskazywało na to, że tym który umrze będzie młodszy z braci, ciężko chory Sucharek. Jonatan, jego ukochany starszy brat opowiedział mu więc bajkę o krainie zwanej Nangijalą, gdzie wciąż są jeszcze czasy ognisk i bajek. (…) Mówił że z Nangijali pochodzą wszystkie bajki, bo właśnie tam takie rzeczy się dzieją i ten kto tam się znajdzie ma przygody od rana do wieczora, a nawet w nocy. Jonatan obiecał braciszkowi, że on tam również przybędzie, że wkrótce będą tam razem.

A także że w Nangijali nie ma c z a s u w takim sensie, jak tu na ziemi. Gdyby nawet zył dziewięćdziesiąt lat, to mnie by się wydawało, że minęły najwyżej dwa dni. Bo tak jest, jak nie ma prawdziwego czasu.

Tymczasem wydarzyło się tak, że to Jonatan pierwszy tam dotarł, a potem przysłał do brata biała gołębicę, która jego głosem opowiedziała Sucharkowi o tym, jak pięknie jest tam, w Nangilali. I o Zagrodzie Jeźdźców w Dolinie Wiśni, w której będą mieszkali razem.

No i potem stało się to. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się nic tak dziwnego. Nagle znalazłem się po prostu przed furtką i zobaczyłem napis na zielonej tabliczce: „Bracia Lwie Serce”.

Jak tam przyszedłem ? Kiedy pofrunąłem ? Jak znalazłem drogę, nikogo nie pytając ? Nie wiem. Wiem tylko, ze nagle stałem tam i czytałem napis na furtce.

Dla mnie Nangijala nie jest ani Niebem, ani Piekłem, ani Czyśćcem w takim rozumieniu jak to przedstawia Biblia. Nangijala to Czas Próby – czas, w którym każdy staje przed wyzwaniem. Zostaje skonfrontowany ze Złem w czystej postaci i musi się opowiedzieć po jednej albo po drugiej stronie. Są w tej książce wyraźne echa wojny i Holokaustu – rycerze Tengila – groźni i okrutni, Dolina Dzikich Róż otoczona murem i pilnowana przez nich oraz mały chłopiec przemykający się pod murem… Ta historia niesie prawdę o tym, że najbardziej boimy się nie o siebie, ale o tych, których kochamy, a równocześnie ta miłość i ten strach mogą dawać siłę do czynów nadzwyczajnych.

Ktoś, kto kojarzy Astrid Lindgren wyłącznie jako autorkę beztroskich obrazów dzieciństwa takich jak „Dzieci z Bullerbyn”, może być bardzo zdziwiony tę książką. Razem z Ronją, corką zbojnika” i „Mio, mój Mio” tworzą one w jej twórczości nurt baśniowy i są to książki, o których mogę napisać: piękne, choć momentami bardzo smutne. Ale ten smutek jest w życiu dziecka też potrzebny i potrzebne mu są rozmowy o rzeczach ostatecznych.

„Bracia Lwie Serce” to jedna z tych książek, do opisania których przymierzam się od początku mojej blogowej działalności. Próbowałam już kilka razy i dochodziłam do wniosku, że wielkość tej książki mnie przerasta. I że lepiej nie napisać nic, niż nie sprostać zadaniu. Mam nadzieję, że w końcu mi się to udało…

P.S. Tak, wiem oczywiście że „Bracia Lwie Serce” są lekturą szkolną, ale uważam, że nie warto czekać z nią, aż dziecko będzie musiało ją przeczytać. Szkoda tak pięknej książki na czytanie jej z obowiązku, A poza tym – uważam, że piątoklasiści są już na nią trochę za duzi.

Astrid Lindgren „Bracia Lwie Serce”, przekł.: Teresa Chłapowska, ilustr.: Ilon Wikland, wyd.: Nasza Księgarnia, Warszawa 2000

8 myśli w temacie “Bracia Lwie Serce

  1. Widzę, że nie tylko ja interpretuję Nangijalę jako Próbę czy Przejście. Nie będę pisać tu kilometrowego komentarza, rozkminiam ten motyw szczegółowo u siebie na blogu. Odświeżyłam sobie tę książkę niedawno i jestem ciągle pod wrażeniem. Napisana wiele lat temu, a jednak ciągle ma tę moc, ciągle jest (niestety! Zło i walka o wolność!) aktualna.

    Z dzieciństwa najlepiej wspominam właśnie te książki Astrid Lindgren, które były trochę straszne, trochę smutne i niezaprzeczalnie piękne. Zostawiły na lata ślad w duszy.

    Podoba mi się nazwanie autorki „Wielką Czarodziejką” – idealnie oddaje czar, jaki jej proza wciąż roztacza wokół serc kolejnych pokoleń czytelników.

    Polubienie

    1. Przeczytałam, to co napisałaś o „Braciach” u siebie. Pamiętam z zajęć na studiach podyplomowych, na które chodziłam już po napisaniu swojej recenzji, że Astrid Lindgren napisała ten list już po wydaniu książki i ukazał on się w prasie. Tylko w polskim wydaniu „Braci” jest on zamieszczony, inne kończą się skokiem chłopców. Myślę, że można całą tę historię odczytywać jako majaki Sucharka, któremu wydaje się, że umarł i spotkał brata, a tak naprawdę umiera dopiero na końcu. Ale to nie jest książka tylko śmierci, tam jest dużo, dużo więcej…

      Polubione przez 1 osoba

      1. Oczywiście, można to rozumieć i tak, choć moim zdaniem byłaby to niezwykle depresyjna interpretacja, trochę jak w „Mio, mój Mio” (o której to książce zapewne też za jakiś czas napiszę u siebie). To jest właśnie nieznane mi wcześniej piękno książek Lindgren – można zastanawiać się nad nimi, interpretować, dochodzić do własnych wniosków. Wczoraj przeczytałam opowiadanie „Kraina zmierzchu” – byłam zaskoczona nagromadzonymi tam motywami śmierci.

        Co do przejścia Braci na drugą stronę, może jednak przeszli razem? Zdrowy, silny, odważny i pomagający innym Jonatan nagle doświadczył kalectwa, choroby i potrzeby pomocy od innych. W ten sposób uzupełniając się nawzajem, być może obaj Lwie Serce trafili razem do Światła?

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz